Przejdź do treści

Angelika Zanki

Our team at the conference “Memory and populism from the margins”, the launching event of the  MEMPOP ERC StG project

In early December, our entire team had the opportunity to participate in the conference Memory and Populism from the Margins held in Prague. The event was organized by the ERC project Memory and Populism from Below (MEMPOP), lead by Johana Wyss at the Institute of Ethnology, Czech Academy of Sciences. Participants from across Europe and beyond gathered for their sessions in the stunning neo-Renaissance Villa Lanna, owned by the Academy of Sciences of the Czech Republic.
Karina delivered a presentation on the “Sudeten Card,” engaging with participants to explore why and how the residents of post-displacement regions in the Czech Republic are often perceived as particularly prone to populism.

Karina Hoření during presentation, photo: Michal Korhel

Michal examined the construction of lapidaria, a place where historical stone architectural elements (e.g. parts of cemetery gravestones) are collected and displayed, dedicated to former German inhabitants in West Pomerania, questioning whether this phenomenon could be considered a fashion.

Michal Korhel during presentation, photo: Karolina Ćwiek-Rogalska

Karolina, in turn, highlighted how events of past and presents might intersect with the narratives of subsequent generations of settlers to Polish Recovered Territories who have family roots in the Eastern Borderlands. Magdalena, on the other hand, took diligent notes, found inspiration, and reflected on how these discussions could inform her research centered on the sacred.

Karolina Ćwiek-Rogalska during presentation, photo: Michal Korhel

Our team was further strengthened by the participation of Ewa Wróblewska-Trochimiuk from the Institute of Slavic Studies, to which our project is affiliated. Ewa’s presentation focused on the Belgrade waterfront, offering insights into how visual strategies are employed to promote populist narratives in Serbia. We were delighted to have Ewa with us, as hearing diverse perspectives is always enriching–especially since Balkan issues were a recurring topic throughout the conference. Naturally, the discussions extended beyond the sessions, continuing during breaks and informal moments. While the Balkans may not be our primary research focus, we wholeheartedly support Ewa and her fellow scholars in their important work.

Ewa Wróblewska-Trochimiuk during presentation, photo: Michal Korhel

The conference not only inspired thoughtful reflection on the nature of populism and its diverse manifestations but also offered valuable insights into the transformations of post-displacement areas following 1945. We are truly delighted to have been part of this event and extend our best wishes to the MEMPOP project for fruitful research. We sincerely hope this is just the beginning of our collaboration and not the last opportunity to connect.

New blog post (in Polish). Drzwi do przy/eszłości

Post-displacement regions can be complex and difficult to define, as they often have multiple interpretations and narratives. Magdalena Bubík, in her reflection on the exhibition ‘Things Adopted,’ highlights the challenge of describing the “Recovered Territories” by comparing it to choosing one door among many. This suggests that the specificity of these territories is not easily captured and may require a nuanced understanding.

Link to the blog post you can find here.

Drzwi do przy/eszłości

[ENG, Polish version below] Post-displacement regions are rarely easy to describe; they are far from obvious and unambiguous. Seemingly simple to interpret, they actually reveal a multiplicity of possible narratives. So how do we do this? On the basis of the exhibition ‘Things Adopted,’ Magdalena Bubík reflects on the  specificity of the “Recovered Territories” and compares the description of these territories to choosing one door among many. 


Niejednoznaczność jest jedną z kluczowych cech charakteryzujących ,,Ziemie Odzyskane”. Te tereny post-przesiedleniowe rzadko dają się łatwo opisać, są dalekie od oczywistości. Kiedy próbujemy uchwycić ich złożoną specyfikę, często czujemy się jak ktoś stojący w pomieszczeniu pełnym drzwi. Pojawia się wtedy pytanie – które drzwi wybrać? I jakie konsekwencje przyniesie ten wybór? Drzwi mogą prowadzić do innego świata, ale zanim je otworzymy, nie wiemy, co za nimi znajdziemy. Jeśli uznamy drzwi za alegorię, rodzą się kolejne pytania – czy z danej sytuacji istnieje tylko jedno wyjście? Czy można ją zrozumieć w jeden, jedyny sposób? Być może właśnie ,,Ziemie Odzyskane” są przykładem przestrzeni, w której jednoznaczność to złudzenie. Na pozór proste w interpretacji, w rzeczywistości odsłaniają wielość możliwych narracji. Opisywanie takich miejsc zawsze wiąże się z wyborem – i z ryzykiem pominięcia tego, co kryje się za innymi drzwiami. Zainspirowana wystawą, o której piszę, szczególnie zaś jedną z sal chciałabym zaproponować drzwi jako poręczną metaforę dla odkrywania ,,Ziem Odzyskanych”: czy bowiem właśnie tereny post-przesiedleniowe nie są przykładem tego, że mało co jest jednoznaczne w opisie, chociaż na pozór może się tak wydawać?

Nad taką kwestią zastanawiałam się podczas mojej sierpniowej wizyty w Muzeum Etnograficznym we Wrocławiu, gdzie obejrzałam ekspozycję “Rzeczy przysposobione”, czynną od lutego do sierpnia 2024 roku. Kuratorkami wystawy były Marta Derejczyk (MNWr), Anna Kurpiel (UWr) i Katarzyna Maniak (UJ), a autorem fotografii – Łukasz Skąpski. Przedstawiono na niej przedmioty, które zostały we Wrocławiu i Szczecinie po wysiedleniu ludności niemieckiej i są obecnie używane przez nowych mieszkańców tych miast. Autorki na podstawie rzeczy zastanawiały się, ,,jaki jest stosunek mieszkanek i mieszkańców Wrocławia i Szczecina do przedwojennego dziedzictwa swojego miasta”[1]. Ekspozycja była też częściowo wynikiem projektu, który autorki (tutaj mam na myśli Annę Kurpiel i Katarzynę Maniak) wraz z Łukaszem Skąpskim opisały w książce pt. “Porządek rzeczy. Relacje z przedwojennymi przedmiotami na Ziemiach Zachodnich (przypadek Wrocławia i Szczecina)”[2]. Autorzy książki pokazali, że niektóre dawniej niemieckie przedmioty są częścią życia nowych właścicieli, a nawet wchodzą z nimi w interakcję poprzez nawiązywanie relacji. Wskazali, że proces ten nie został jeszcze zakończony, dalej trwa.

fot. Magdalena Bubík

Już na samym początku mojej wizyty w muzeum zwróciłam uwagę na to, w jaki sposób postrzegana jest wystawa. Po opłaceniu biletu wstępu oglądałam jeszcze rzeczy w gablocie obok kasy i dzięki temu, trochę przypadkiem, podsłuchałam rozmowę innej osoby zainteresowanej wystawą z kasjerką. Na pytanie, o czym jest wystawa, pani z kasy powiedziała, że to ,,takie pamiątki rodzin niemieckich”. Taka odpowiedź chyba niezbyt zainteresowała potencjalną klientkę, ponieważ nie widziałam jej już potem na wystawie. Dalej jednak nurtowało mnie pytanie, czy to, co zostało po ludności niemieckiej we Wrocławiu, największym mieście ,,Ziem Odzyskanych”, można nazwać pamiątkami? I po kim – rodzinach niemieckich, polskich, a może to źle postawione pytanie, może lepiej spytać, czy nie po jednych i drugich?

Pamiątki to przedmioty, które mają nam przypominać o kimś albo o czymś, np. o wydarzeniu czy o miejscu. Bardzo często mają też dla nas charakter sentymentalny, jak na przykład biżuteria babci czy książki dziadka. Słowo “pamiątka” kojarzy się też z suwenirami, które przywozimy z podróży, by pamiętać o miejscach i wspomnieniach tam przeżytych. Stawiamy je później na widocznych miejscach, aby każdy, kto będzie miał okazję je zobaczyć, zatrzymał się na chwilę i ewentualnie zapytał nas o wrażenia z wyjazdu. Ale czy na przykład taki eksponat z wystawy jak młynek do orzechów można nazwać pamiątką? Na pewno jest to pamiątka po Niemcach – ale czy to, w jaki sposób trafiła w ręce nowych użytkowników, nie zaprzecza trochę definicji tego słowa? Nowi właściciele nie kupili tego przedmiotu w sklepie od poprzedniego, niemieckiego właściciela, często nie wydali też na niego żadnych pieniędzy, nie dostali też go w ramach podziękowania od znajomego, a jednak jest ich własnością. Przedmiot ten został odebrany pierwotnym właścicielom bądź został przez nich zostawiony na miejscu, zanim zostali zmuszeni do wyjazdu, zanim zostali wysiedleni. Przedmiot ten pożegnał starych właścicieli i przywitał nowych. Agata Zborowska nazywa takie przedmioty ,,gościnnymi”, pisząc o rzeczach, które nowi mieszkańcy ,,Ziem Odzyskanych” chcieli postrzegać jako upragnioną formę ,,zaproszenia na te nieznane ziemie […] w skrajnie niegościnnej sytuacji”[3]. 

Z tym pytaniem o pamiątki wchodziłam po schodach na najwyższe piętro budynku muzeum, aby znaleźć się na wspomnianej wystawie. Weszłam do większego pokoju, gdzie przywitała mnie kaszląca starsza pani na zydelku oraz chrzęszczący wiatrak. Tak jakby oboje wspasowywali się w otoczenie wystawy, oboje nie byli w pełni sił w ten wakacyjny, słoneczny poranek. Eksponaty były poustawiane raczej wzdłuż ścian, tylko na środku, na kolorowych dywanach stał jeden większy mebel; dopiero potem stwierdziłam, jaki dokładnie. Pokój wyraźnymi kolorami swoich ścian i dywanami jakby chciał mnie zaprosić do zwiedzania. Rozpoznałam przedmioty znajdujące się w środku, ponieważ większość z nich pojawiła się i była analizowana przez autorki w książce. Dlatego ucieszyło mnie, kiedy na własne oczy mogłam zobaczyć m. in. przykręcony do stołu młynek do orzechów – obecnie własność rodziny Orzechowskich, bibelot przedstawiający trzy świnki, przycisk do papieru i zatopioną w nim fotografię dziewczynki w szkle. Wszystkie te przedmioty zostały wypożyczone od właścicieli na czas wystawy. 

Opisy eksponatów można było znaleźć zawieszone na ścianach, oprawione w tekturkę, która wyglądała jak otwarta książka. Osoba zwiedzająca mogła w nich przeczytać też niekiedy wspomnienia obecnych właścicieli przedmiotów oraz nazwę miejscowości, skąd pochodziły przedmioty. Co ciekawe, zdecydowana większość z nich pochodziła z Wrocławia. Nie wiem, czy spowodowane to było tym, że wystawa została zaprezentowana właśnie we Wrocławiu czy też wynikało to z innych powodów. Niestety nie znalazłam na ten temat informacji. Kilka przedmiotów pokazywanych na wystawie było własnością fotografa Łukasza Skąpskiego. Być może artysta odczuwał potrzebę wniesienia własnego wkładu, bycia częścią wystawy oraz pokazania, że on również jest spadkobiercą, albo posługując się określeniem Roberta Traby “duchowym współsukcesorem”[4], “poniemieckich” przedmiotów.  

Prawie do każdego z eksponatów autorki przyporządkowały pojęcia, które zostały zostały szerzej omówione w książce i charakteryzowały dany przedmiot: przysposobienie, integralność, widmontologia, pograniczność rzeczy czy sprawczość przedmiotów. Ta ostatnia cecha dodaje tajemniczego charakteru “poniemieckości”, bo na pierwszy rzut oka przedmioty są materią martwą. Autorki w swoich badaniach pokazują, że posiadają jednak moc sprawczą. Na wystawie przedstawiły album z przedwojennymi pocztówkami, który pozornie może niczym nie różnić się od innych albumów. Jednak korespondencja zawarta na pocztówkach nie należy do obecnych właścicieli, ale do tych poprzednich. Album poprzez swoją sprawczość może nakłonić do działania, na przykład pobudzić do chęci nawiązania kontaktu z pierwotnym właścicielem, tak jak miało to miejsce w przypadku Lidii Barankiewicz i rodziny Meinków z Breslau (obecnie Wrocławia). Pani Lidia jako mała dziewczynka bawiła się starymi pocztówkami, a kiedy dorosła, zauważyła, że korespondencja należy do jednej rodziny i zaczęła ją uporządkowywać według losów poszczególnych bohaterów narracji obecnej na pocztówkach. 

Po obejrzeniu wszystkich eksponatów podeszłam na środek pomieszczenia, gdzie na kolorowych dywanach stał duży mebel. Początkowo myślałam, że to jakaś szafka i chciałam dowiedzieć się o niej więcej z naściennej tabliczki, jednak żaden opis do niej nie pasował. Były tam natomiast dwie tabliczki z opisami stołów, a ja zauważyłam tylko jeden stojący pod ścianą. Dopiero wtedy zorientowałam się, że ta olbrzymia szafka to długi stół, a pod jego nogami są poukładane książki. Razem ze stołem tworzyły coś w rodzaju przemyślanej składanki, bo jednak trzeba było dobrze pomyśleć, aby dzieła wpasowały się w otwory między nogami stołu. Zauważyłam książki tylko z niemieckimi tytułami. Stół zaś był bardzo długi, rozkładany, a jego soczysta czerń wyraźnie kontrastowała z kolorowymi okładkami pozycji. 

fot. Magdalena Bubík

Moja chęć dowiedzenia się czegoś więcej o meblu z książkami jednak dalej nie została zaspokojona. Przeczytałam dwie tabliczki o stołach, ale oba opisy nie pasowały do ,,mojego” mebla. Oba są własnością fotografa, przy obu stołach jego rodzina jadała uroczyste posiłki, oba odziedziczył po swoich bliskich. Różnica, w dodatku tylko znikoma, była w długości – jeden ma cztery metry, a drugi ponad trzy. Ten pod ścianą miał zaledwie dwa metry, ale możliwe, że po prostu można go było dodatkowo rozłożyć. A więc który stół jest który, pozostało dla mnie zagadką. 

Bardzo chciałam dopasować opisy do eksponatów. Nie wiem, dlaczego zrodził się we mnie taki wielki upór do uporządkowania sobie w myślach informacji o tych stołach. Jakby one same wprost prosiły mnie o to, domagały się ode mnie pewnego działania. Stół ma też dla mnie specyficzne znaczenie – jest to miejsce, gdzie spotyka się rodzina. Przy stole nie tylko spożywamy posiłki, ale też dzielimy się swoimi przeżyciami, dyskutujemy, a nieraz nawet kłócimy. Niejednokrotnie wspólna konsumpcja zmusza też do pojednania się, bo ciężko jeść codziennie parę posiłków w skłóconym towarzystwie. Dla mnie mebel ten symbolizuje życie z innymi ludźmi, które nie jest zawsze kolorowe, ani nie jest też przechadzką po różanym sadzie, posługując się czeskim wyrażeniem. Jednoczący się przy nim ludzie są różni, ale są “nasi”, czyli nam bliscy. Takich bliskich sercu miały obie rodziny, użytkujące ten mebel — niemiecka i polska. O tej polskiej rodzinie wiem co nieco z opisu eksponatu, ale czy można powiedzieć, że ją znam? Niemieckiej nie znam w ogóle. I tak samo mało wiem o tych stołach.  

Pomimo tego pytania bez odpowiedzi, skierowałam ponownie wzrok na ten dłuższy, czarny stół. Instalacja zmusiła mnie do zastanowienia się nad tym, że tak naprawdę nic nie jest oczywiste, jednoznaczne, łatwe. Bardzo często w swoich badaniach napotykam na problem ze znalezieniem informacji o przedmiotach i miejscach, które zostały po wysiedlonej ludności niemieckiej. Informacje te często są mylone i mylne, niedokładne albo w ogóle ich brakuje. 

Ten stół jest również dobrym symbolem tego, jak często wyglądają historie przedmiotów na terenach post-przesiedleniowych. Autorki piszą w swojej książce o pograniczności przedmiotów ,,poniemieckich” i ten stół właśnie stał się dla mnie tego doskonałym przykładem. Mebel, przy którym jadała niegdyś niemiecka rodzina i jej bliscy, teraz stoi w domu współautora wystawy, który zdecydował się go wykorzystać jako przykład ,,poniemieckiego” przedmiotu. W miejscu, gdzie kiedyś mieściły się obok nóg stołów nogi członków niemieckiej rodziny, teraz stoją kolorowe książki, a parę razy w roku mieściły się zapewne także nogi bliskich fotografa podczas rozmaitych uroczystości. Linia życia tego stołu u niemieckiej rodziny została przerwana, nie ma już jej kontynuacji. Zaczęło się drugie, a jednak nieco inne życie stołu u rodziny polskiej. A więc w takim razie czyj jest ten stół? Niemiecki, ,,poniemiecki”, polski? Tak trudno jednoznacznie go przypisać, zaklasyfikować jako własność tej czy innej osoby. I takie właśnie są przedmioty ,,poniemieckie” – jak zaznaczają autorki na ogólnym opisie wystawy: pograniczne, będące czymś pomiędzy, „między polskością a niemieckością, śmieciem a antykiem, tym, co pożądane, a tym, co problematyczne”[5]. 

Analizując stół, przesunęłam wzrok trochę dalej i zobaczyłam wydrukowaną na ścianie fotografię korytarza lub innego pomieszczenia zakończonego drzwiami. Jedne drzwi były starsze, drugie nowsze, cechowała je dość duża różnorodność stylów, kolorów i rozmiarów. Stały koło siebie w jednym pomieszczeniu, jednak nie były takie same, bo oprócz innych cech – różniły się też tym, dokąd prowadziły. Nie chodziło wyłącznie o optyczne przedłużenie pokoju czy pokazanie losów ,,poniemieckich” drzwi, prowadzących do ,,poniemieckich” kamienic. Fotografia pokazywała również, że historie zapisane w przedmiotach ,,poniemieckich” nie są jednoznaczne i łatwe do opowiedzenia. Kiedy zaczynamy badać ich losy, stwierdzamy, że nie można ich tak łatwo przyporządkować do którejś z grup. Tak samo te dwa stoły, które domagają się swoich opisów na tabliczkach i zachowaną o nich pamięć – historyczną, narodową, a może rodzinną? 

Na fotografii znajduje się wiele drzwi, jednak nie wiemy, dokąd każde z nich prowadzą i co spotkamy za nimi. Może stać się też tak, że nie będzie tam nic oprócz nowowybudowanej ściany. Słuchając historii przedmiotów ,,poniemieckich” nie wiemy, czego się dowiemy. Może to będzie coś o pierwotnych, niemieckich właścicielach, a może też o nowych osadnikach, przesiedleńcach. Mogą to być historie budowania ,,nowego naszego”, ale też mierzenia się z tym ,,starym obcym”. Historie te mogą nam być bliskie albo zupełnie odległe od naszego doświadczenia. Dla każdego mogą znaczyć coś innego. Ponieważ może właśnie ta niejednoznaczność, wielowarstwowość i pograniczność przedmiotów ,,poniemieckich” sprawia, że są tak niesamowicie piękne i zapraszające nas do odkrywania losów w nich ukrytych? 

fot. Magdalena Bubík

Magdalena Bubík


Wykorzystane źródła i literatura

[1] Rzeczy przysposobione – Muzeum Narodowe we Wrocławiu. (b. d.). Muzeum Narodowe we Wrocławiu. https://mnwr.pl/rzeczy-przysposobione/.

[2] Kurpiel, A., Maniak, K. & Skąpski, Ł. (2023). Porządek rzeczy. Relacje z przedwojennymi przedmiotami na Ziemiach Zachodnich (przypadek Wrocławia i Szczecina), Kraków: WUJ.

[3] Zborowska, A. (2019). Życie rzeczy w powojennej Polsce, Warszawa: WUW, s. 185.

[4] Żytyniec, R. (2023). „Duchowa współsukcesja”? Poniemieckie Karoliny Kuszyk a polsko-niemieckie dyskursy pamięci, [w:] Damięcka-Wójcik & A., Matysiak, A. (Red.), Tożsamość jako proces. Od Johannesa Bobrowskiego do dyskursu o „poniemieckim”. Literatura – historia – krajobraz, Warszawa: WUW, s. 153-166.

[5] Fragment z opisu przytaczanej wystawy

Presentation in Brno at the Institute of Ethnology of the Czech Academy of Sciences

At the end of November, the majority of our team met in Brno, at the invitation of the local chapter of the Institute of Ethnology of the Czech Academy of Sciences. Thanks to the Department of Memory Studies’ kind invitation, we presented our research’s preliminary results to its members and the public. Karolina Ćwiek-Rogalska presented the theoretical and methodological framework of the research. Karina Hoření introduced her novel rethinking of the Czech and Slovak borderlands based on data from her ethnographic and archival research. Magdalena Bubík presented several case studies from her research on formerly German Protestant churches in North Bohemia. We discussed our research for over two hours and received valuable feedback. Thank you again for the invitation!

Spectral Recycling grant as an example of an effective strategy to promote research

Our manager and facilitator, Angelika Zanki, drawing from her experience in promoting scientific activities, engaged in interactive session with PhD students at the Anthropos Doctoral School. The meeting served as a platform for knowledge-sharing and brainstorming, focusing on effective strategies for scientists to promote themselves and their research. The emphasis was on the dos and don’ts of self-promotion, as well as the exploration of various promotional channels and approaches. Our manager also highlighted examples of successful promotional practices and activities carried out under the Spectral Recycling grant.

Imported (Hi)Stories – an exhibition about post-war settlers in Goleniów

Settlers arriving in the so-called Recovered Territories from other parts of Poland or from abroad after World War II often brought only little with them. What everyone brought, however, was their family (hi)stories. Our partner project “Goleniowske Fotohistorie” project is trying to bring this seemingly forgotten part of history back to light. Light plays a key role in the project, because it works with glass negatives on which there are photographs of the first settlers of post-war Goleniów, a town in West Pomerania. Some of them are classic portraits, while others capture important moments of their everyday life, such as weddings, births of children or first communions. They were photographed by the first post-war city photographer, Marian Dałkiewicz and his wife Zofia.

Taking photos in various ways. Fot. Michal Korhel

As Karolina wrote in her blog post, photographs of people whose names we do not know have a ghost-like character and are associated with a lot of questions about the people in them. The “Goleniowske Fotohistorie” project tries not only to preserve the found negatives for future generations, but also seeks to answer these questions. From November 15 to 23, in cooperation with our researchers Karolina and Michal, it organized an exhibition of some of the photographs under the title “Historie przywiezione” [Imported (Hi)Stories]. It presented visitors not only the photographs themselves, but also their authors and partly also the stories of people who have been recognized in the photos over time. In addition, as one of the first ones it showed the town’s post-war history from the perspective of the settlers. An important aspect was the map on which visitors could mark where their family came from to Goleniów after World War II.

Visitors marking the places where their families came from to Goleniów

As part of the exhibition’s opening, visitors had the opportunity to have their own photos taken using the technique that was still used in the post-war period. The accompanying program included several presentations about the project itself or portrait photography as such. People from the photographs also had the opportunity to speak, telling how the pictures were created and what they remember from that time. In the last part of the program, our researchers Karolina and Michal presented their research on the history of the so-called Recovered Territories based on the German objects that they found in Goleniów during their fieldwork.

Presentation on portrait photography. Fot. Michal Korhel

Interactive walk with Karina Hoření in Liberec

At the beginning of November, Karina Hoření was invited by Dr. Sally Anderson Boström to lecture at the Technical University in Liberec. Karina took advantage of the faculty’s location in Liberec’s historic district to guide the students of the Department of English through the places she is researching. She illustrated her main findings with the examples of the villa of the Liberec factory owner Theodor Liebieg that was turned to a kindergarten after the war, the villa of Goltz family where later the so-called Revolutionary Guards (Revoluční Gardy), and the former Staatsoberrealschule – currently Husova Grammar School. We are grateful for the opportunity to present the results of our research right in its center and thank the students for their interest and stimulating debate.

photos: Sally Anderson Boström

New episode of the Czechostacja podcast. Karolina Ćwiek-Rogalska on Czech sense of humor

Jára Cimrman, a fictional genius created by the satirists from the Jára Cimrman Theatre, has been a source of humor for Czechs for almost fifty years. Despite being a fictional character, Czechs have embraced Cimrman as almost a real being, laughing at the absurdity of his life and achievements while also treating him with a certain level of respect. The latest podcast of the Czechostacja explores the phenomenon of Cimrman, delving into his fictitious life and the origins of his character, initially created to satirize national figures. The podcast also discusses how Czech humor serves as an escape from challenging realities, highlighting the cultural significance of the Cimrman concept.

Link to the podcast you can find here (YouTube).

Angelika Zanki at the training in Brussels

Recently, our project manager and facilitator, Angelika Zanki, participated in a project management training in Brussels, focusing on fundraising, budgeting, and reporting. The training emphasized international projects within the EU framework programs, similar to our own.

The 3-day training, held from November 4-6, 2024, featured presentations by representatives from the European Commission, experts from liaison offices, and academic centers. Participants also had the chance to network and exchange experiences. Angelika found the opportunity to meet key Polish stakeholders in Brussels particularly valuable, including Magdalena Kula, Research Attaché at the Permanent Representation of Poland, and Waldemar Dubaniowski, director of the NCBR Brussels office. Additionally, there was a session on the PM2 methodology, conducted by Marc Berghmans.

session on the PM2 methodology, conducted by Marc Berghmans, photo: A. Zanki

Angelika was thrilled to attend this event. As she regularly participates in various trainings to improve her competencies for the ERC StG grant, we encourage you to frequently visit our website and Facebook profile, which she manages.

The “V4 Training” was co-organized by the Polish Science Contact Agency “PolSCA,” the Czech Liaison Office for Education and Research in Brussels (CZELO), the National Office for Research, Development and Innovation in Hungary (NRDIO), and the Slovak Liaison Office for Research and Development in Brussels (SLORD).

Brussels, photo: A. Zanki

Summer Fieldwork Insights of the Spectral Recycling Team

Our team has been dedicated to conducting extensive field research in post-displacement regions over the past few months. Each team member has completed multiple research trips in order to gain a deeper understanding of the challenges and opportunities within these areas. Following each trip, we come together to collectively review, analyze, and share the insights gathered, which has been the primary focus of our most recent seminars.

The team has been actively engaged in fieldwork, delving into the complexities of displacement, memory, and the interwoven histories of people and places. Karin’s presence in Nové Město pod Smrkem allowed her to experience the lives of those living among formerly German belongings, tracing the fragmented histories of objects and uncovering mysteries that seem to lead nowhere – such as the mystery surrounding an old window or door in her photograph below.

mysterious place captured by Karina Hoření during her stay in Nové Město pod Smrkem

Similarly, Michal’s exploration in Voerde, Germany, focused on the memories of German people displaced from Handlová, and the stories of those who returned to visit this place years later. His work shed light on how individuals perceive the region today, providing valuable insights into the enduring impact of displacement.

old photos of Handlová, photo by Michal Korhel

Magdalena’s attendance at the 25th anniversary of the Evangelical-Augsburg parish in Piła provided an opportunity to search for connections to the German Lutheran legacy in the region, further enriching our understanding of the enduring ties between communities.

25th anniversary of the Evangelical-Augsburg parish in Piła, photo by Magdalena Bubík

Meanwhile, Karolina’s work not only involved gathering the narratives of resettlers but also using them as the foundation for a temporary exhibition at the Wałcz Land Museum, amplifying the voices of those whose stories might otherwise go unheard.

Karolina Ćwiek-Rogalska captured the moment of preparing the exhibition in Wałcz Land Museum

The team’s fieldwork continues to to bring unexpected stories to light, deepening our understanding of the intertwined relationships between places, objects, and people.

Sprawdź innych autorów
  • Angelika Zanki
  • reddog