Przejdź do treści

Angelika Zanki

Karolina Ćwiek-Rogalska w Poznaniu: AI and History Reporting – anglojęzyczne seminarium dla dziennikarzy i dziennikarek z Polski i Niemiec

Relacjonowanie historii to coś więcej niż tylko opisywanie przeszłości. Chodzi o budowanie mostów do teraźniejszości, odkrywanie czynników wpływających na współczesną tożsamość i badanie, w jaki sposób historia – i sposób, w jaki ją opowiadamy – kształtuje dzisiejsze społeczności zarówno w skali mikro, jak i makro. Jak zatem dziennikarze znajdują tematy, weryfikują wiedzę i tworzą treści, które trafiają w gust nie tylko pasjonatów historii? Jak wielkie narracje, w tym tworzone przez wiodące instytucje, wpływają na język historii w mediach? Jak narzędzia akademickie można wykorzystać poza środowiskiem akademickim i gdzie występują napięcia między środowiskiem akademickim a literaturą faktu?

Takie były tematy seminarium AI and History Reporting zorganizowanego przez Instytut Reportażu i Niemieckie Stowarzyszenie Dziennikarzy. Dwudziestu dziennikarzy z Polski i Niemiec zajmujących się reportażem historycznym, zarówno w mediach lokalnych, jak i mainstreamowych, miało okazję wziąć udział w anglojęzycznym seminarium dla dziennikarzy, które odbyło się w dniach 21–26 listopada 2024 r. w Poznaniu.

Karolina zaproponowała krótki warsztat pt. „How to approach German ghosts? Writing hauntologies”. Zaczęła od tego, jak zwykle myślimy o duchach, czyli jak o metaforze lub środku narracyjnym. Czy jednak można do nich podejść metodami etnograficznymi lub antropologicznymi? Podczas spotkania uczestnicy dowiedzieli się o widmontologii, alternatywnej ontologii, języku duchów i wspólnie zastanawiali się, jak może to wpłynąć na nasze praktyki pisarskie.

Karolina Ćwiek-Rogalska podczas prezentacji, zdjęcie: Tomasz Kaczor

Nasz zespół na konferencji „Memory and populism from the margins”, wydarzeniu inaugurującym projekt MEMPOP ERC StG

Na początku grudnia cały nasz zespół miał okazję uczestniczyć w konferencji Memory and populism from the margins, która odbyła się w Pradze. Wydarzenie zostało zorganizowane w ramach projektu ERC Memory and Populism from Below (MEMPOP), kierowanego przez Johanę Wyss z Instytutu Etnologii Czeskiej Akademii Nauk. Uczestnicy z całej Europy i spoza niej zebrali się na sesjach w pięknej neorenesansowej Willi Lanna, będącej własnością Czeskiej Akademii Nauk.

Karina wygłosiła angażującą uczestników prezentację, aby dowiedzieć się, dlaczego i w jaki sposób mieszkańcy regionów Republiki Czeskiej po wysiedleniach są często postrzegani jako szczególnie podatni na populizm.

Karina Hoření podczas prezentacji, zdjęcie: Michal Korhel

Michal przyglądał się budowie lapidariów, miejsc gromadzenia i eksponowania historycznych kamiennych elementów architektury (m.in. fragmentów nagrobków cmentarnych), poświęconych byłym niemieckim mieszkańcom Pomorza Zachodniego, zastanawiając się, czy zjawisko to można uznać za modę.

Michal Korhel podczas prezentacji, zdjęcie: Karolina Ćwiek-Rogalska

Karolina z kolei podkreśliła, jak wydarzenia z przeszłości i teraźniejszości mogą przenikać się z narracjami kolejnych pokoleń osadników na polskich „Ziemiach Odzyskanych”, mających korzenie rodzinne na Kresach Wschodnich. Magdalena natomiast pilnie notowała, szukała inspiracji i zastanawiała się, w jaki sposób te dyskusje mogłyby pomóc jej w badaniach skupionych na sacrum.

Karolina Ćwiek-Rogalska podczas prezentacji, zdjęcie: Michal Korhel

Nasz zespół dodatkowo wzmocnił udział Ewy Wróblewskiej-Trochimiuk z Instytutu Slawistyki PAN, w którym afiliowany jest nasz projekt. Prezentacja Ewy skupiała się na Belgradzie i oferowała wgląd w to, w jaki sposób strategie wizualne są wykorzystywane do promowania populistycznych narracji w Serbii. Byliśmy wdzięczni za obecność Ewy, ponieważ słuchanie różnorodnych perspektyw zawsze wzbogaca – zwłaszcza, że ​​kwestie bałkańskie były powracającym tematem podczas całej konferencji.

Ewa Wróblewska-Trochimiuk podczas prezentacji, zdjęcie: Michal Korhel

Dyskusje naturalnie wykraczały poza sesje i trwały w przerwach. Choć Bałkany nie są może głównym obszarem naszych badań, całym sercem wspieramy Ewę i jej współpracowników w ich pracy.

Konferencja nie tylko zainspirowała do wnikliwej refleksji nad naturą populizmu i jego różnorodnymi przejawami, ale także dostarczyła cennych informacji na temat przemian obszarów powysiedleniowych po 1945 roku. Jesteśmy wdzięczni, że mogliśmy być częścią tego wydarzenia i życzymy zespołowi projektowemu MEMPOP owocnych badań. Mamy nadzieję, że to dopiero początek naszej współpracy i nie ostatnia okazja do nawiązania kontaktu.
 

Drzwi do przy/eszłości

[ENG, Polish version below] Post-displacement regions are rarely easy to describe; they are far from obvious and unambiguous. Seemingly simple to interpret, they actually reveal a multiplicity of possible narratives. So how do we do this? On the basis of the exhibition ‘Things Adopted,’ Magdalena Bubík reflects on the  specificity of the “Recovered Territories” and compares the description of these territories to choosing one door among many. 


Niejednoznaczność jest jedną z kluczowych cech charakteryzujących ,,Ziemie Odzyskane”. Te tereny post-przesiedleniowe rzadko dają się łatwo opisać, są dalekie od oczywistości. Kiedy próbujemy uchwycić ich złożoną specyfikę, często czujemy się jak ktoś stojący w pomieszczeniu pełnym drzwi. Pojawia się wtedy pytanie – które drzwi wybrać? I jakie konsekwencje przyniesie ten wybór? Drzwi mogą prowadzić do innego świata, ale zanim je otworzymy, nie wiemy, co za nimi znajdziemy. Jeśli uznamy drzwi za alegorię, rodzą się kolejne pytania – czy z danej sytuacji istnieje tylko jedno wyjście? Czy można ją zrozumieć w jeden, jedyny sposób? Być może właśnie ,,Ziemie Odzyskane” są przykładem przestrzeni, w której jednoznaczność to złudzenie. Na pozór proste w interpretacji, w rzeczywistości odsłaniają wielość możliwych narracji. Opisywanie takich miejsc zawsze wiąże się z wyborem – i z ryzykiem pominięcia tego, co kryje się za innymi drzwiami. Zainspirowana wystawą, o której piszę, szczególnie zaś jedną z sal chciałabym zaproponować drzwi jako poręczną metaforę dla odkrywania ,,Ziem Odzyskanych”: czy bowiem właśnie tereny post-przesiedleniowe nie są przykładem tego, że mało co jest jednoznaczne w opisie, chociaż na pozór może się tak wydawać?

Nad taką kwestią zastanawiałam się podczas mojej sierpniowej wizyty w Muzeum Etnograficznym we Wrocławiu, gdzie obejrzałam ekspozycję “Rzeczy przysposobione”, czynną od lutego do sierpnia 2024 roku. Kuratorkami wystawy były Marta Derejczyk (MNWr), Anna Kurpiel (UWr) i Katarzyna Maniak (UJ), a autorem fotografii – Łukasz Skąpski. Przedstawiono na niej przedmioty, które zostały we Wrocławiu i Szczecinie po wysiedleniu ludności niemieckiej i są obecnie używane przez nowych mieszkańców tych miast. Autorki na podstawie rzeczy zastanawiały się, ,,jaki jest stosunek mieszkanek i mieszkańców Wrocławia i Szczecina do przedwojennego dziedzictwa swojego miasta”[1]. Ekspozycja była też częściowo wynikiem projektu, który autorki (tutaj mam na myśli Annę Kurpiel i Katarzynę Maniak) wraz z Łukaszem Skąpskim opisały w książce pt. “Porządek rzeczy. Relacje z przedwojennymi przedmiotami na Ziemiach Zachodnich (przypadek Wrocławia i Szczecina)”[2]. Autorzy książki pokazali, że niektóre dawniej niemieckie przedmioty są częścią życia nowych właścicieli, a nawet wchodzą z nimi w interakcję poprzez nawiązywanie relacji. Wskazali, że proces ten nie został jeszcze zakończony, dalej trwa.

fot. Magdalena Bubík

Już na samym początku mojej wizyty w muzeum zwróciłam uwagę na to, w jaki sposób postrzegana jest wystawa. Po opłaceniu biletu wstępu oglądałam jeszcze rzeczy w gablocie obok kasy i dzięki temu, trochę przypadkiem, podsłuchałam rozmowę innej osoby zainteresowanej wystawą z kasjerką. Na pytanie, o czym jest wystawa, pani z kasy powiedziała, że to ,,takie pamiątki rodzin niemieckich”. Taka odpowiedź chyba niezbyt zainteresowała potencjalną klientkę, ponieważ nie widziałam jej już potem na wystawie. Dalej jednak nurtowało mnie pytanie, czy to, co zostało po ludności niemieckiej we Wrocławiu, największym mieście ,,Ziem Odzyskanych”, można nazwać pamiątkami? I po kim – rodzinach niemieckich, polskich, a może to źle postawione pytanie, może lepiej spytać, czy nie po jednych i drugich?

Pamiątki to przedmioty, które mają nam przypominać o kimś albo o czymś, np. o wydarzeniu czy o miejscu. Bardzo często mają też dla nas charakter sentymentalny, jak na przykład biżuteria babci czy książki dziadka. Słowo “pamiątka” kojarzy się też z suwenirami, które przywozimy z podróży, by pamiętać o miejscach i wspomnieniach tam przeżytych. Stawiamy je później na widocznych miejscach, aby każdy, kto będzie miał okazję je zobaczyć, zatrzymał się na chwilę i ewentualnie zapytał nas o wrażenia z wyjazdu. Ale czy na przykład taki eksponat z wystawy jak młynek do orzechów można nazwać pamiątką? Na pewno jest to pamiątka po Niemcach – ale czy to, w jaki sposób trafiła w ręce nowych użytkowników, nie zaprzecza trochę definicji tego słowa? Nowi właściciele nie kupili tego przedmiotu w sklepie od poprzedniego, niemieckiego właściciela, często nie wydali też na niego żadnych pieniędzy, nie dostali też go w ramach podziękowania od znajomego, a jednak jest ich własnością. Przedmiot ten został odebrany pierwotnym właścicielom bądź został przez nich zostawiony na miejscu, zanim zostali zmuszeni do wyjazdu, zanim zostali wysiedleni. Przedmiot ten pożegnał starych właścicieli i przywitał nowych. Agata Zborowska nazywa takie przedmioty ,,gościnnymi”, pisząc o rzeczach, które nowi mieszkańcy ,,Ziem Odzyskanych” chcieli postrzegać jako upragnioną formę ,,zaproszenia na te nieznane ziemie […] w skrajnie niegościnnej sytuacji”[3]. 

Z tym pytaniem o pamiątki wchodziłam po schodach na najwyższe piętro budynku muzeum, aby znaleźć się na wspomnianej wystawie. Weszłam do większego pokoju, gdzie przywitała mnie kaszląca starsza pani na zydelku oraz chrzęszczący wiatrak. Tak jakby oboje wspasowywali się w otoczenie wystawy, oboje nie byli w pełni sił w ten wakacyjny, słoneczny poranek. Eksponaty były poustawiane raczej wzdłuż ścian, tylko na środku, na kolorowych dywanach stał jeden większy mebel; dopiero potem stwierdziłam, jaki dokładnie. Pokój wyraźnymi kolorami swoich ścian i dywanami jakby chciał mnie zaprosić do zwiedzania. Rozpoznałam przedmioty znajdujące się w środku, ponieważ większość z nich pojawiła się i była analizowana przez autorki w książce. Dlatego ucieszyło mnie, kiedy na własne oczy mogłam zobaczyć m. in. przykręcony do stołu młynek do orzechów – obecnie własność rodziny Orzechowskich, bibelot przedstawiający trzy świnki, przycisk do papieru i zatopioną w nim fotografię dziewczynki w szkle. Wszystkie te przedmioty zostały wypożyczone od właścicieli na czas wystawy. 

Opisy eksponatów można było znaleźć zawieszone na ścianach, oprawione w tekturkę, która wyglądała jak otwarta książka. Osoba zwiedzająca mogła w nich przeczytać też niekiedy wspomnienia obecnych właścicieli przedmiotów oraz nazwę miejscowości, skąd pochodziły przedmioty. Co ciekawe, zdecydowana większość z nich pochodziła z Wrocławia. Nie wiem, czy spowodowane to było tym, że wystawa została zaprezentowana właśnie we Wrocławiu czy też wynikało to z innych powodów. Niestety nie znalazłam na ten temat informacji. Kilka przedmiotów pokazywanych na wystawie było własnością fotografa Łukasza Skąpskiego. Być może artysta odczuwał potrzebę wniesienia własnego wkładu, bycia częścią wystawy oraz pokazania, że on również jest spadkobiercą, albo posługując się określeniem Roberta Traby “duchowym współsukcesorem”[4], “poniemieckich” przedmiotów.  

Prawie do każdego z eksponatów autorki przyporządkowały pojęcia, które zostały zostały szerzej omówione w książce i charakteryzowały dany przedmiot: przysposobienie, integralność, widmontologia, pograniczność rzeczy czy sprawczość przedmiotów. Ta ostatnia cecha dodaje tajemniczego charakteru “poniemieckości”, bo na pierwszy rzut oka przedmioty są materią martwą. Autorki w swoich badaniach pokazują, że posiadają jednak moc sprawczą. Na wystawie przedstawiły album z przedwojennymi pocztówkami, który pozornie może niczym nie różnić się od innych albumów. Jednak korespondencja zawarta na pocztówkach nie należy do obecnych właścicieli, ale do tych poprzednich. Album poprzez swoją sprawczość może nakłonić do działania, na przykład pobudzić do chęci nawiązania kontaktu z pierwotnym właścicielem, tak jak miało to miejsce w przypadku Lidii Barankiewicz i rodziny Meinków z Breslau (obecnie Wrocławia). Pani Lidia jako mała dziewczynka bawiła się starymi pocztówkami, a kiedy dorosła, zauważyła, że korespondencja należy do jednej rodziny i zaczęła ją uporządkowywać według losów poszczególnych bohaterów narracji obecnej na pocztówkach. 

Po obejrzeniu wszystkich eksponatów podeszłam na środek pomieszczenia, gdzie na kolorowych dywanach stał duży mebel. Początkowo myślałam, że to jakaś szafka i chciałam dowiedzieć się o niej więcej z naściennej tabliczki, jednak żaden opis do niej nie pasował. Były tam natomiast dwie tabliczki z opisami stołów, a ja zauważyłam tylko jeden stojący pod ścianą. Dopiero wtedy zorientowałam się, że ta olbrzymia szafka to długi stół, a pod jego nogami są poukładane książki. Razem ze stołem tworzyły coś w rodzaju przemyślanej składanki, bo jednak trzeba było dobrze pomyśleć, aby dzieła wpasowały się w otwory między nogami stołu. Zauważyłam książki tylko z niemieckimi tytułami. Stół zaś był bardzo długi, rozkładany, a jego soczysta czerń wyraźnie kontrastowała z kolorowymi okładkami pozycji. 

fot. Magdalena Bubík

Moja chęć dowiedzenia się czegoś więcej o meblu z książkami jednak dalej nie została zaspokojona. Przeczytałam dwie tabliczki o stołach, ale oba opisy nie pasowały do ,,mojego” mebla. Oba są własnością fotografa, przy obu stołach jego rodzina jadała uroczyste posiłki, oba odziedziczył po swoich bliskich. Różnica, w dodatku tylko znikoma, była w długości – jeden ma cztery metry, a drugi ponad trzy. Ten pod ścianą miał zaledwie dwa metry, ale możliwe, że po prostu można go było dodatkowo rozłożyć. A więc który stół jest który, pozostało dla mnie zagadką. 

Bardzo chciałam dopasować opisy do eksponatów. Nie wiem, dlaczego zrodził się we mnie taki wielki upór do uporządkowania sobie w myślach informacji o tych stołach. Jakby one same wprost prosiły mnie o to, domagały się ode mnie pewnego działania. Stół ma też dla mnie specyficzne znaczenie – jest to miejsce, gdzie spotyka się rodzina. Przy stole nie tylko spożywamy posiłki, ale też dzielimy się swoimi przeżyciami, dyskutujemy, a nieraz nawet kłócimy. Niejednokrotnie wspólna konsumpcja zmusza też do pojednania się, bo ciężko jeść codziennie parę posiłków w skłóconym towarzystwie. Dla mnie mebel ten symbolizuje życie z innymi ludźmi, które nie jest zawsze kolorowe, ani nie jest też przechadzką po różanym sadzie, posługując się czeskim wyrażeniem. Jednoczący się przy nim ludzie są różni, ale są “nasi”, czyli nam bliscy. Takich bliskich sercu miały obie rodziny, użytkujące ten mebel — niemiecka i polska. O tej polskiej rodzinie wiem co nieco z opisu eksponatu, ale czy można powiedzieć, że ją znam? Niemieckiej nie znam w ogóle. I tak samo mało wiem o tych stołach.  

Pomimo tego pytania bez odpowiedzi, skierowałam ponownie wzrok na ten dłuższy, czarny stół. Instalacja zmusiła mnie do zastanowienia się nad tym, że tak naprawdę nic nie jest oczywiste, jednoznaczne, łatwe. Bardzo często w swoich badaniach napotykam na problem ze znalezieniem informacji o przedmiotach i miejscach, które zostały po wysiedlonej ludności niemieckiej. Informacje te często są mylone i mylne, niedokładne albo w ogóle ich brakuje. 

Ten stół jest również dobrym symbolem tego, jak często wyglądają historie przedmiotów na terenach post-przesiedleniowych. Autorki piszą w swojej książce o pograniczności przedmiotów ,,poniemieckich” i ten stół właśnie stał się dla mnie tego doskonałym przykładem. Mebel, przy którym jadała niegdyś niemiecka rodzina i jej bliscy, teraz stoi w domu współautora wystawy, który zdecydował się go wykorzystać jako przykład ,,poniemieckiego” przedmiotu. W miejscu, gdzie kiedyś mieściły się obok nóg stołów nogi członków niemieckiej rodziny, teraz stoją kolorowe książki, a parę razy w roku mieściły się zapewne także nogi bliskich fotografa podczas rozmaitych uroczystości. Linia życia tego stołu u niemieckiej rodziny została przerwana, nie ma już jej kontynuacji. Zaczęło się drugie, a jednak nieco inne życie stołu u rodziny polskiej. A więc w takim razie czyj jest ten stół? Niemiecki, ,,poniemiecki”, polski? Tak trudno jednoznacznie go przypisać, zaklasyfikować jako własność tej czy innej osoby. I takie właśnie są przedmioty ,,poniemieckie” – jak zaznaczają autorki na ogólnym opisie wystawy: pograniczne, będące czymś pomiędzy, „między polskością a niemieckością, śmieciem a antykiem, tym, co pożądane, a tym, co problematyczne”[5]. 

Analizując stół, przesunęłam wzrok trochę dalej i zobaczyłam wydrukowaną na ścianie fotografię korytarza lub innego pomieszczenia zakończonego drzwiami. Jedne drzwi były starsze, drugie nowsze, cechowała je dość duża różnorodność stylów, kolorów i rozmiarów. Stały koło siebie w jednym pomieszczeniu, jednak nie były takie same, bo oprócz innych cech – różniły się też tym, dokąd prowadziły. Nie chodziło wyłącznie o optyczne przedłużenie pokoju czy pokazanie losów ,,poniemieckich” drzwi, prowadzących do ,,poniemieckich” kamienic. Fotografia pokazywała również, że historie zapisane w przedmiotach ,,poniemieckich” nie są jednoznaczne i łatwe do opowiedzenia. Kiedy zaczynamy badać ich losy, stwierdzamy, że nie można ich tak łatwo przyporządkować do którejś z grup. Tak samo te dwa stoły, które domagają się swoich opisów na tabliczkach i zachowaną o nich pamięć – historyczną, narodową, a może rodzinną? 

Na fotografii znajduje się wiele drzwi, jednak nie wiemy, dokąd każde z nich prowadzą i co spotkamy za nimi. Może stać się też tak, że nie będzie tam nic oprócz nowowybudowanej ściany. Słuchając historii przedmiotów ,,poniemieckich” nie wiemy, czego się dowiemy. Może to będzie coś o pierwotnych, niemieckich właścicielach, a może też o nowych osadnikach, przesiedleńcach. Mogą to być historie budowania ,,nowego naszego”, ale też mierzenia się z tym ,,starym obcym”. Historie te mogą nam być bliskie albo zupełnie odległe od naszego doświadczenia. Dla każdego mogą znaczyć coś innego. Ponieważ może właśnie ta niejednoznaczność, wielowarstwowość i pograniczność przedmiotów ,,poniemieckich” sprawia, że są tak niesamowicie piękne i zapraszające nas do odkrywania losów w nich ukrytych? 

fot. Magdalena Bubík

Magdalena Bubík


Wykorzystane źródła i literatura

[1] Rzeczy przysposobione – Muzeum Narodowe we Wrocławiu. (b. d.). Muzeum Narodowe we Wrocławiu. https://mnwr.pl/rzeczy-przysposobione/.

[2] Kurpiel, A., Maniak, K. & Skąpski, Ł. (2023). Porządek rzeczy. Relacje z przedwojennymi przedmiotami na Ziemiach Zachodnich (przypadek Wrocławia i Szczecina), Kraków: WUJ.

[3] Zborowska, A. (2019). Życie rzeczy w powojennej Polsce, Warszawa: WUW, s. 185.

[4] Żytyniec, R. (2023). „Duchowa współsukcesja”? Poniemieckie Karoliny Kuszyk a polsko-niemieckie dyskursy pamięci, [w:] Damięcka-Wójcik & A., Matysiak, A. (Red.), Tożsamość jako proces. Od Johannesa Bobrowskiego do dyskursu o „poniemieckim”. Literatura – historia – krajobraz, Warszawa: WUW, s. 153-166.

[5] Fragment z opisu przytaczanej wystawy

Nowy wpis blogowy (w języku polskim). Drzwi do przy/eszłości

Regiony poprzesiedleniowe mogą być złożone i trudne do zdefiniowania, ponieważ często mają wiele interpretacji i narracji. Magdalena Bubík w swojej refleksji po wystawie „Rzeczy przysposobione” podkreśla wyzwanie, jakim jest opisanie „Ziem Odzyskanych”, porównując je do wyboru jednych drzwi spośród wielu. Sugeruje to, że specyfika tych terytoriów nie jest łatwa do uchwycenia.

Link do wpisu na blogu znajdą Państwo tutaj.

Prezentacja w Brnie na zaproszenie Instytutu Etnologii Czeskiej Akademii Nauk

Pod koniec listopada większość naszego zespołu spotkała się w Brnie, na zaproszenie lokalnego oddziału Instytutu Etnologii Czeskiej Akademii Nauk. Dzięki zaproszeniu Katedry Badań nad Pamięcią przedstawiliśmy jej członkom wstępne wyniki naszych badań. Karolina Ćwiek-Rogalska zaprezentowała ramy teoretyczne i metodologiczne badań. Karina Hoření przedstawiła swoje nowatorskie przemyślenia na temat pogranicza czesko-słowackiego w oparciu o dane pochodzące z jej badań etnograficznych i archiwalnych. Magdalena Bubík zaprezentowała kilka studiów przypadku ze swoich badań nad byłymi niemieckimi kościołami protestanckimi w północnych Czechach. Omawialiśmy nasze badania przez ponad dwie godziny i otrzymaliśmy cenne uwagi. Jeszcze raz dziękujemy za zaproszenie!
 

Grant Spectral Recycling jako przykład skutecznej strategii promocji badań

Nasza managerka i facylitatorka, Angelika Zanki, czerpiąc ze swojego doświadczenia w promowaniu działalności naukowej, przeprowadziła interaktywne spotkanie z doktorantami Szkoły Doktorskiej Anthropos. Spotkanie było platformą do wymiany wiedzy i burzy mózgów, skupiając się na skutecznych strategiach dla naukowców w zakresie promowania siebie i badań naukowych. Nacisk położono na to, co warto i czego nie warto prezentować w związku z autopromocją, a także na badanie różnych kanałów i podejść promocyjnych. Angelika wskazała także przykłady udanych praktyk i działań promocyjnych realizowanych w ramach grantu Spectral Recycling.

Historie przywiezione – wystawa poświęcona powojennym osadnikom w Goleniowie

Osadnicy przybywający na tzw. Ziemie Odzyskane z innych części Polski lub z zagranicy po II wojnie światowej często przywozili ze sobą niewiele. Jednak wszyscy przywieźli ze sobą swoje historie rodzinne. Nasz partnerski projekt „Goleniowske Fotohistorie” ma na celu przywrócenie na światło dzienne tej pozornie zapomnianej części historii. Światło odgrywa kluczową rolę w projekcie, ponieważ współpracuje ze szklanymi negatywami, na których znajdują się fotografie pierwszych osadników powojennego Goleniowa, miasta na Pomorzu Zachodnim. Niektóre z nich to klasyczne portrety, inne zaś uwieczniają ważne momenty z ich codziennego życia, takie jak śluby, narodziny dzieci czy pierwsze komunie. Fotografował ich pierwszy powojenny fotograf miejski, Marian Dałkiewicz wraz z żoną Zofią.

Wykonywanie fotografii na różne sposoby. Fot. Michal Korhel

Jak napisała Karolina w swoim wpisie na blogu, fotografie osób, których imion nie znamy, mają charakter widmontologiczny i kojarzą się z wieloma pytaniami dotyczącymi występujących na nich osób. Projekt „Goleniowske Fotohistorie” stara się nie tylko zachować odnalezione negatywy dla przyszłych pokoleń, ale także próbuje odpowiedzieć na te pytania. W dniach 15-23 listopada, we współpracy z naszymi badaczami Karoliną i Michalem, zespół stojący za projektem „Goleniowskie Fotohistorie” zorganizował wystawę części fotografii pod tytułem „Historie przywiezione”. Pokazano zwiedzającym nie tylko same fotografie, ale także ich autorów, a po części także historie osób, które z czasem zostały na zdjęciach rozpoznane. Ponadto, jako jedni z pierwszych ukazali powojenną historię miasta z perspektywy osadników. Ważnym aspektem była mapa, na której zwiedzający mogli zaznaczyć, skąd ich rodziny przybyły do Goleniowa po II wojnie światowej.

Osoby odwiedzające wystawę zaznaczają, skąd do Goleniowa przybyły ich rodziny. Fot. Michal Korhel

W ramach otwarcia wystawy zwiedzający mieli okazję wykonać własne zdjęcia w technice stosowanej jeszcze w okresie powojennym. Program towarzyszący obejmował kilka prezentacji na temat samego projektu czy fotografii portretowej. Osoby ze zdjęć również miały okazję zabrać głos, opowiadając, jak powstawały zdjęcia i co pamiętają z tamtego czasu. W ostatniej części programu nasi badacze Karolina i Michal zaprezentowali swoje badania nad historią tzw. Ziem Odzyskanych na podstawie niemieckich obiektów, które odnaleźli w Goleniowie podczas prac terenowych.

Prezentacja dotycząca fotografii portretowej. Fot. Michal Korhel

Interaktywny spacer z Kariną Hoření w Libercu

Na początku listopada Karina Hoření została zaproszona przez dr Sally Anderson Boström do poprowadzenia wykładu na Uniwersytecie Technicznym w Libercu. Karina wykorzystała lokalizację wydziału w historycznej dzielnicy Liberca, aby oprowadzić studentów Katedry Anglistyki po miejscach, które bada. Swoje główne ustalenia zilustrowała przykładami willi libereckiego właściciela fabryki, Theodora Liebiega, która po wojnie została zamieniona na przedszkole, willi rodziny Goltz, w której mieściła się później tzw. Gwardia Rewolucyjna (Revoluční Gardy) oraz dawnej Staatsoberrealschule – obecnie szkoła Husova. Jesteśmy wdzięczni za możliwość zaprezentowania wyników naszych badań oraz dziękujemy studentom za zainteresowanie i inspirującą dyskusję.


 

zdjęcia: Sally Anderson Boström

Nowy odcinek podcastu Czechostacja. Karolina Ćwiek-Rogalska o czeskim poczuciu humoru

Jára Cimrman, fikcyjny geniusz stworzony przez satyryków z Teatru Járy Cimrmana, od prawie pięćdziesięciu lat jest źródłem humoru dla Czechów. Czesi, mimo że jest postacią fikcyjną, postrzegają Cimrmana jako istotę niemal realną, śmiejąc się z absurdu jego życia i osiągnięć, a jednocześnie traktując go z pewnym szacunkiem. Najnowszy podcast Czechostacji przybliża fenomen Cimrmana, zagłębiając się w jego fikcyjne życie i pochodzenie jego postaci, stworzonej początkowo jako satyra. Podcast omawia także, w jaki sposób czeski humor staje się ucieczką od trudnej rzeczywistości, podkreślając kulturowe znaczenie koncepcji Cimrmana.

Link do podcastu znajdą Państwo tutaj (YouTube).

Angelika Zanki na szkoleniu w Brukseli

Niedawno nasza managerka i facylitatorka projektu, Angelika Zanki, wzięła udział w szkoleniu z zarządzania projektami w Brukseli, koncentrującym się na pozyskiwaniu funduszy, budżetowaniu i raportowaniu. Szkolenie kładło nacisk na projekty międzynarodowe w ramach programów ramowych UE, podobne do naszego.

Trzydniowe szkolenie, które odbyło się w dniach 3-6 listopada 2024 r., obejmowało prezentacje przedstawicieli Komisji Europejskiej, ekspertów z biur łącznikowych i ośrodków akademickich. Uczestnicy mieli także okazję do nawiązania kontaktów i wymiany doświadczeń. Angelika uznała możliwość spotkania w Brukseli z  kluczowymi polskimi interesariuszami, w tym m.in. z Magdaleną Kulą, ekspertem ds. badań naukowych w Stałym Przedstawicielstwie Polski i Waldemarem Dubaniowskim, dyrektorem brukselskiego biura NCBR za bardzo cenne. Dodatkowo odbyła się sesja dotycząca metodologii PM2, którą poprowadził Marc Berghmans.

sesja dotycząca metodologii PM2 ,prowadzona przez Marca Berghmansa, zdjęcie: A. Zanki

Angelika była zachwycona możliwością wzięcia udziału w tym wydarzeniu. Ponieważ regularnie uczestniczy w różnorodnych szkoleniach podnoszących jej kompetencje, zachęcamy do częstego odwiedzania naszej strony internetowej oraz profilu na Facebooku, którymi zarządza.

Współorganizatorami „Szkolenia V4” były Biuro Promocji Nauki „PolSCA” Polskiej Akademii Nauk w Brukseli, Czech Liaison Office for Education and Science (CZELO), National Research, Development and Innovation Office in Hungary (NRDIO) i Slovak Liaison Office for Research and Development (SLORD).

Bruksela; zdjęcie: A. Zanki
Sprawdź innych autorów
  • Angelika Zanki
  • reddog