Przejdź do treści

Angelika Zanki

Libereccy (nie)domownicy

[ENG, Polish version below] My home or not my home? Inspired by the exhibition ”Liberec versus Jablonec” at the Severočeské Muzeum [North Bohemian Museum] in Liberec – and especially by an old map covered with countless stickers – Magdalena Bubík reflects on what it means to be and feel “at home” in a place where almost the entire population has been replaced.


Co właściwie znaczy “czuć się jak w domu” i co sprawia, że  nazywamy dane miejsce “swoim domem”?

Podczas majowych badań w Libercu (niem. Reichenberg), natrafiłam na informację o wystawie w Severočeským Muzeum w Libercu. Już samo muzeum jest ciekawą przestrzenią: założone w drugiej połowie XIX wieku, to najstarsza w Czechach placówka  specjalizująca się w gromadzeniu eksponatów o charakterze artystyczno-przemysłowym. Po II wojnie światowej – wraz ze zmianami demograficznymi związanymi z wysiedleniem Niemców i napływem nowych mieszkańców – zmieniła się też kolekcja muzeum. Budowla autorstwa architektów Friedricha Ohmanna i Hansa Grisebacha gromadzi więc dzisiaj dzieła z zakresu regionaliów, archeologii i nauk przyrodniczych. Wystawa czasowa, która szczególnie zwróciła moją uwagę, właśnie dobiegała końca, dlatego uznałam, że nie mogę zwlekać. Zdecydowałam się odwiedzić ją już następnego dnia.

Fig. 1 Wystawa “Liberec versus Jablonec” w Muzeum Północnych Czech w Libercu (czes. Severočeské Muzeum v Liberci), fot. Magdalena Bubík, 2025

Zaraz po wejściu przywitał mnie ogromny napis, zwiastujący początek wystawy pt. “Liberec versus Jablonec” (Fig. 1). Te dwa miasta w północnych Czechach leżą na tyle blisko siebie, że łączy je nawet linia tramwajowa i  istnieje między nimi długa tradycja żartobliwej rywalizacji. Dla porządku dodam, że Liberec jest znacznie większy. Ekspozycja, autorstwa historyka i kuratora Lubora Laciny, miała na celu przedstawienie obu miast i porównanie ich, poprzez omówienie  m.in. takich kwestii jak patroni miast, ratusze, szpitale, publiczne łaźnie czy cmentarze. Pod koniec wystawy zwiedzający miał zdecydować, które miasto bardziej go przekonało, “głosując” na nie poprzez wrzucenie żetonu do odpowiedniego pojemnika. Sądząc po ilości żetoników w pojemniku, w tej bitwie większe sukcesy – stan na dzień mojej wizyty – odnosił Liberec.

Chciałam zobaczyć wystawę, ponieważ ciekawiło mnie, jakie wątki zostaną wybrane przez autorów. Nie ukrywam, że miałam spore nadzieje, że będzie tam poruszona kwestia religijna. Ze smutkiem, ale zgodnie z oczekiwaniami, stwierdziłam, że ewangelickie kościoły w obu miastach potraktowano bardzo po macoszemu, poświęcając każdemu zaledwie po kilka słów. Kontynuując oglądanie wystawy, dotarłam do ostatnich tablic, stojących w samym rogu pomieszczenia. Docierali tam tylko najbardziej wytrwali zwiedzający. Był to kącik poświęcony czasom, kiedy zastanawiano się nad całkowitą przebudową centrum obu miast, w których – jak zaznacza autor – nie zostałby przysłowiowy kamień na kamieniu. Takie “szalone wizje”, słowami autora, wysnuwali zwolennicy reżimów totalitarnych: najpierw hitlerowcy względem Liberca, a później komuniści wobec Jablonca nad Nisou (niem. Gablonz an der Nieße). Zaraz obok zaś stała niemiecka mapa obu miast, pokryta okrągłymi jasnymi naklejkami z logiem muzeum (Fig. 2).

Fig. 2 Mapa Gór Izerskich (czes. Jizerské hory) z wyszczególnieniem Liberca i Jablonca, autorstwa Josefa Matouschka, fot. Magdalena Bubík, 2025

Na ścianie wisiało zadanie dla zwiedzającego: jeśli pochodzisz z Liberca albo Jablonca, zaznacz naklejką swoje miejsce zamieszkania. Pod spodem znalazła się uwaga o tym, że jest to stara mapa, więc niektóre dzielnice mogą na niej jeszcze nie istnieć. Zaciekawiła mnie jednak druga notka, która mówiła o tym, że niemieckie nazwy dzielnic w dzisiejszym – czeskim – brzmieniu można znaleźć w przygotowanej wcześniej podpowiedzi. Przekierowałam wzrok na ową podpowiedź, gdzie wypisane były niemieckie nazwy dzielnic i ich czeskie tłumaczenia, jak na przykład Maffersdorf, czyli dzisiejsze Vratislavice nad Nisou, dalej Rosenthal I, czyli Růžodol I czy Starý Harcov w niemieckim brzmieniu Alt-Harzdorf. Patrzyłam na różnice w pisowni, w nazewnictwie i zastanawiałam się nad tymi zmianami. Ciągle jednak mój wzrok powracał do nagłówka: Jak nasze domy nazywały się wcześniej (oryginalnie po czesku: Jak se naše domovy jmenovaly dříve)? (Fig. 3)

Fig. 3 Fragment wystawy, fot. Magdalena Bubík, 2025

To zdanie utkwiło mi w głowie i nawet po wyjściu z wystawy nie mogłam przestać się nad nim zastanawiać. Jak to jest możliwe, że “nasze” domy mogą być dla nas na tyle nieznajome, że nie potrafimy odnaleźć ich na mapie? “Nasze” domy, czyli miejsca w których mieszkamy nie tylko my, ale mieszkali bardzo często też nasi rodzice czy dziadkowie. Jak to więc możliwe, że tak trudno nam je zlokalizować, że nie znamy ich nazw, skoro są “nasze”? I dlaczego użyto akurat tej dawnej, niemieckiej mapy, skoro stare, albo po prostu wcześniejsze nazwy, mogą stanowić problem dla zwiedzającego? Zastanawiałam się też, co sugeruje to słowo: “wcześniej”?

Wychodząc z muzeum, miałam więcej pytań niż odpowiedzi. Zdecydowałam się więc przysiąść na kawę w galerii naprzeciwko, dawnych neorenesansowych miejskich łaźniach cesarskich Franciszka Józefa (niem. Kaiser-Franz-Joseph-Bad) z początku XX wieku, aby zapisać swoje przemyślenia. Zastanawiałam się nad tym, jak to jest nie znać “swojego”, bo przecież samo “nasze” sugeruje, że jest to coś, z czym jesteśmy dobrze zaznajomieni, tym bardziej jeśli mówimy o domach. Czujemy, że są one cząstką nas samych. Dom to nie tylko miejsce, w którym śpimy czy spożywamy kolację, ale często jest to też nasze schronienie, z którym tworzymy szczególną więź – kształtowaną przez codzienne doświadczenia, wspomnienia i emocje.

Pochodzę ze Śląska Cieszyńskiego, a dokładnie z Cieszyna. Już kilka razy pisałam o tym mieście też na naszym blogu (zainteresowanych odsyłam tutaj i tutaj). Moja mama prawie całe życie żyła w domu, w którym i ja mieszkałam aż do czasu studiów. Moja dzielnica, Kontešinec, przez mieszkańców nazywana po prostu Konteszyńcem, rozciąga się pomiędzy rzeką Olzą, granicą z Polską, a Sadami Masaryka. Leży na terenie dawnych koszar wojskowych, podczas drugiej wojny światowej zamienionych w niemiecki obóz jeniecki, w pobliżu  zaś stoi neogotycki kościół Najświętszego Serca Jezusowego z końca XIX wieku. W dzieciństwie ta dzielnica była dla mnie wszystkim – znałam każdy jej zakątek, każdego sąsiada, a nawet dźwięk szczekania jego psa, kiedy ktoś przechodził koło jego ogrodu. Pamiętam bunt mieszkańców dzielnicy, kiedy władze miasta zdecydowały się wyciąć drzewo, które rosło tam latami, dzięki czemu zaczęło pełnić dodatkową rolę: słupa ogłoszeniowego, informującego o ważnych wydarzeniach, w tym też śmierci kogoś z sąsiadów. Znałam dzielnicę na wskroś, a więc kiedy byłam starsza, z chęcią wczytywałam się w stojące nad brzegiem rzeki tabliczki mówiące o jej historii. Wszystko tam wydawało i dalej wydaje mi się moje, ponieważ nasz dom zbudowali dziadkowie kilka lat po ślubie i od razu zamieszkali tam z moją dwuletnią mamą. Wcześniej też nie mieszkali daleko, ponieważ obie strony mojej rodziny pochodzą ze Śląska Cieszyńskiego i tam mieszkają. Niekiedy żartuję, że jesteśmy w tym regionie “od zawsze”. To jeden z powodów, dla których cały ten region postrzegam jako swój, mój, nasz. Dlatego tak bardzo trudno było mi zrozumieć, jak można nie znać swojego domu, dzielnicy, miasta?

O tym, dlaczego zmieniono nazwy dzielnic z niemieckich na czeskie, sama wystawa mówiła bardzo mało. Autor niemalże pominął informację o tym, że po drugiej wojnie światowej w obu miastach dosłownie wymieniono mieszkańców – ludność niemiecka została wysiedlona, a na jej miejsce przyszli ludzie z różnych stron Czechosłowacji i nie tylko. Dlatego też niemieckie nazwy przestały być używane i weszły w obieg ich czeskie odpowiedniki. Zawartego w nagłówku słowa dříve, po polsku “dawniej”, autor nie wytłumaczył w ogóle, a więc zwiedzający niezaznajomieni z miejscową historią mogli się tylko zastanawiać, dlaczego doszło do takich zmian. A tak naprawdę to dříve oznacza przecież właśnie okres, kiedy na tych terenach żyli przede wszystkim Niemcy.

No i ta dawna, niemiecka mapa – po co ona w ogóle komu? To kartograficzne dzieło autorstwa Josefa Matouschka (1867–1945) zostało wydane w 1927 roku przez Niemieckie Stowarzyszenie Górskie Gór Jesztedzkich i Izerskich (czes. Německý horský spolek pro Ještědské a Jizerské hory, niem. Deutscher Gebirgsverein für Jeschken- und Isergebirge). Matouschek, będący aktywnym członkiem tego stowarzyszenia, angażował się również w budowę górskiego hotelu na szczycie Ještědu, który spłonął w latach 60. XX wieku. Na jego miejscu wybudowano nowy obiekt – nowoczesną konstrukcję łączącą funkcje hotelu i nadajnika telewizyjnego – dziś uznawaną za jeden z najbardziej rozpoznawalnych symboli Liberca. Ale dlaczego autor użył jego mapy, skoro założył, że i tak prawie nikt nie zna starych niemieckich nazw i mogą one stanowić problem dla zwiedzających – tak odczytuję to, że zamieścił również tablicę pokazującą, jaka niemiecka nazwa zmieniła się w którą czeską. W dodatku część dzielnic w ogóle nie jest na niej zaznaczona, bo jeszcze nie istnieją. Potencjalnie: same problemy dla zwiedzających. Dlaczego więc autor nie zdecydował się dać nowszej, czeskiej mapy, gdzie każdy mógłby znaleźć swój dom? Co autor chciał przez to pokazać? A może chciał wpleść w wystawę jakiś ciekawy, lekko “egzotyczny” wątek: mapa w obcym języku. Taka sytuacja miałaby sens na przykład w przypadku łaciny.

Jednak niemiecki na tych terenach ma inne znaczenie – ma swoją historię, jest nośnikiem wspomnień, nowych początków dla mieszkańców, którzy przybyli tutaj po wojnie, ale często też przypomina o zadawanych sobie nawzajem ranach, krzywdach i nienawiści. Nie bez powodu ta mapa stoi koło planów Adolfa Hitlera o zniszczeniu miasta, ponieważ bardzo często to właśnie z nim są kojarzeni wszyscy Niemcy – przenosi się na nich winę zbiorową, stereotypizuje jako zbrodniarzy, wyznających tę samą ideologię, nie dostrzegając różnicy poglądów. Bez znaczenia pozostaje to, że sudeccy Niemcy byli Niemcami czeskimi. To tutaj żyli przez wieki, to tutaj mieli swoje domy, które im potem odebrano i dano innym – nowym właścicielom. Autor prawie nie porusza ich tematu w tej wystawie, a jednak większość wystawionych eksponatów jest w języku niemieckim. A więc czy autor chciał tym gestem pokazać, że również Niemcy kiedyś czuli się i byli tutaj w domu? Wcześniej niż niektórzy z tych, którzy mogli na mapie szukać “swoich” domów?

Moje własne silne przywiązanie do domu na Śląsku Cieszyńskim przypisuję po części temu, że moi przodkowie żyli tam przez wieki, ale czy to oznacza, że jedynie wielowiekowe przywiązanie do danego skrawka ziemi pozwala nazywać go swoim domem? A co z osobami, które przeprowadziły się albo żyją właśnie w badanym przeze mnie Libercu, czyli mieście post-przesiedleniowym – mieście, w którym jedni mieszkańcy zostali wymienieni na drugich. Mieszkają tam całe swoje życie, tak samo jak ich rodzice czy dziadkowie – czy oni nie mają prawa nazywać domu, w którym się urodzili bądź żyją, swoim? Jest to może – przynajmniej w moim odczuciu – trochę inny dom, niż w Cieszynie, ale każdy dom posiada swoją specyfikę. Ten w mieście post-przesiedleniowym, oprócz specyfiki danego regionu, może odznaczać się całą gamą innych czynników. Niemcy opuścili swoje domy, a na ich miejsce przyszli inni domownicy, jednak nie zamieszkali tych domów, po prostu kontynuując życie wcześniejszych domowników – przynieśli też coś od siebie, z terenów, z których przybyli, łącząc to z tym, co zastali. Razem z rzeczami, śladami swojej i obcej przeszłości, tworzyli swoje własne domy. Ale i z Cieszyna wysiedlono jego niemieckich mieszkańców. Proste podziały nie oddają złożoności historii “naszych domów”.

Teraz zatem, w tych domach, w których kiedyś mieszkali Niemcy, żyją inni. Tacy, którzy znają historię swojego miasta lub też nie mają o niej pojęcia. Tak więc odczytuję intencję autora: chęć pomocy w tym, by odnaleźli swoje domy na niemieckiej mapie. Takie odczucia i takie trudności mogą mieć ludzie żyjący na terenach, gdzie doszło do wymiany takiej ogromnej liczby ludności. To jest też powód, dlaczego tak bardzo chcę dalej poznawać te tereny. Wiele pytań rodzi we mnie fakt, że tyle osób z Liberca i Jablonca przykleiło naklejkę na miejscu swoich domów – mimo że ich doświadczenie jest odmienne od mojego, a nowe więzi z miejscem wytwarzane są na Liberecku dopiero od osiemdziesięciu lat. Sięgają jednak i do historii przed 1945 rokiem, o czym może świadczyć ta dawna, niemiecka mapa. Chcę rozmawiać z tymi ludźmi, aby zrozumieć, w jaki sposób oni patrzą na swoje domy, w których jeszcze nie tak dawno, zaledwie 80 lat temu, żyli inni domownicy. Chcę zrozumieć, czy chcą poznawać swoje domy, dzielnice, otoczenie i co zmieniło się w tych domach od przejęcia ich przez nowych domowników. I wreszcie: chcę zrozumieć, co składa się na to, że oni postrzegają swoje domy jako swoje, o czym świadczy ta ilość naklejek na mapie oznaczająca “nasze” domy. To także pytania ważne dla mnie samej, pomagającej i mnie zrozumieć lepiej “mój” dom.

Fig. 4 Mapa z zaznaczonymi “naszymi” domami w Libercu, fot. Magdalena Bubík, 2025

Magdalena Bubík


Chcesz zacytować ten post?

Bubík, M. (2025, październik 27). Libereccy (nie)domownicy. Spectral Recycling Research Blog. https://spectralrecycling.ispan.edu.pl/libereccy-niedomownicy/

Internal seminar: current Czech research on formerly German sites and cemeteries published in international journals

This time without Michal, the female part of our team decided to discuss the current Czech knowledge production about formerly German sites and cemeteries published this year in international journals. We gathered online to discuss the article titled: “Institutionalised amnesia? Exploring geographies of memory and the care of German graves in Central Europe: insights from the Czech Republic” written by Lukáš Novotný, a scholar based at University of Jan E. Purkyně in Ústí nad Labem and another article “Reanimation of abandoned places: three case studies from Czechia” by a collective of Czech authors. Novotný focuses on preserving the formerly German cemeteries in the Czech Republic and conducted interviews with mayors and professionals. His data illustrate very well that caring for cemeteries is not only a matter of international politics and ideology, but also everyday management that is difficult for small Czech municipalities. The Study of Kreisslová and a collective of authors is a comparative study of three cases of abandoned and destroyed formerly German villages in Czechia and bottom-up efforts to reconstruct or memorialize them. They focus on these alternative heritage preservation practices and hypothesize how they can inspire thinking about abandoned places in other regions. 

Both pieces inspired our writing about the region, and as both articles were published as open access, we encourage you to read them as well.

We invite you to explore the topic further and read about Karina’s recent field research, in which she describes how a group of volunteers cares for the damaged cemetery of the former German inhabitants of the village Čermná (German: Leukersdorf) near Ústí nad Labem (German: Aussig).

Wandelust: memory and artistic engagement in the Czech borderlands – a field report by Karina Hoření

As part of her field research, in mid-October Karina Hoření took part in the Wandelust event organized by artist Lucie Králíková. For several years now, a group of volunteers has been caring for the damaged cemetery of the original German inhabitants in the village of Čermná (German: Leukersdorf) near Ústí nad Labem (Aussig). This initiative, of which there are many similar ones in the Czech borderlands, is unique in that it included not only work on the graves but also an artistic performance in a local abandoned church. This event, which makes use of the specific necromantic atmosphere of abandoned sacred buildings in the former German borderlands while further aestheticizing it, attracted a diverse audience. Art school students, local residents, a Slovak writer, and finally two ethnologists researching the borderlands, all came together to pull weeds and plant new flowers. This event shows how Czech collective memory has established a way of remembering the German past and who the actors are that make it happen.

like many other churches in the region, the church in Čermná (Leukersdorf) was abandoned after the Second World War

Michal Korhel at the international conference in Kutná Hora, Czechia

Lately, Michal Korhel had the pleasure of participating in the international conference “Das ‘Erbe’ – Praktiken und Akteure in grenzüberschreitender Perspektive”, organized by the Deutsch-Tschechische and Deutsch-Slowakische Historikerkommission. The event took place from October 8–11 in the historic town of Kutná Hora, Czechia.

In his presentation, “Die Geister von Hauerland: Deutsches Erbe der Region Oberes Neutra seit 1945”, Michal shared insights from his ongoing research into the Hauerland region in central Slovakia — a once predominantly German-speaking area deeply affected by the post-1945 transformations. Drawing on ethnographic fieldwork, oral history, and archival sources, he examined how the traces of German heritage continue to exist in ambiguous and often ghostly forms, resonating with the philosophical concept of hauntology.

The presentation sparked a discussion around the interpretive potential of hauntology in historical studies, the role of local actors in shaping memory cultures, and the complex issues of guilt and reconciliation in postwar relationships between Germans and settlers. Michal also received valuable feedback and suggestions for further research — including a tip about a site rumored to be literally haunted by German ghosts.

Michal extends his thanks to the organizers and all fellow participants for the enriching exchange, thought-provoking questions, and inspiring conversations during these memorable days in Kutná Hora.

Revisiting the Recovered Territories: Karolina’s presentation at the Institute of Political Studies of the Polish Academy of Sciences

On October 9, Karolina presented her work on the Polish part of her research at the seminar of the Institute of Political Studies of the Polish Academy of Sciences. Her talk focused on the methodological challenges of working with hauntology, both in archival research and in ethnographic fieldwork. She discussed the underexplored topic of the second generation of settlers, as well as the methodological questions that arise when working with non-institutional archives, such as materials preserved privately in family homes rather than in public repositories. Karolina also reflected on how spaces, much like objects, undergo processes of resemanticization, acquiring new meanings through use, memory, and everyday practice.

The discussion that followed centered on both methodological and theoretical concerns, including the role of fact and conjecture in recounting histories, and the specific historical trajectories of the formerly German territories incorporated into Poland after 1945.

Karolina expresses her gratitude to the organizers for the invitation and for a rich and stimulating discussion that further deepened the methodological dialogue within our project.

“What Remains: Experiencing History in Post-Migratory Central Europe” – a debate organized around the latest issue of Sprawy Narodowościowe. Seria nowa.

On October 8, 2025, the studio “Duży Pokój” hosted a debate titled “What Remains: Experiencing History in Post-Migratory Central Europe.” The discussion was inspired by the latest issue of the journal Sprawy Narodowościowe. Seria nowa, which was edited by Karolina Ćwiek-Rogalska and Michal Korhel (link to the editorial) and focuses on memory, identity, and heritage in regions affected by forced migrations. The issue also includes texts based on research conducted within the ERC Spectral recycling project. Karina Hoření, Magdalena Bubík, and Michal Korhel explored how memory and history are experienced through different lenses: Karina discussed the construction of national identities and ethnic tensions in the First Czechoslovak Republic; Michal examined the role of theater in Slovakia in bringing to life the memory of displaced German communities; Magdalena, in a review, focused on the emotional and historical significance of everyday objects in postwar Polish cities.

The event featured scholars: Kamila Fiałkowska (University of Warsaw), Agata Tumiłowicz-Mazur (New York University), and Dariusz Stola (Institute of Political Studies, Polish Academy of Sciences). The debate was moderated by Karolina Ćwiek-Rogalska, project leader of the ERC StG Spectral Recycling and co-editor-in-chief of Sprawy Narodowościowe.

Participants explored questions about what it means to experience history and what remains with us in everyday life. They reflected on the nature of memory and the complex intertwining of personal biographies with collective history.

We thank everyone for their presence, thoughtful questions, and inspiring conversation!

Participants of the event. Photos: Wiktoria Nylec.

Reconnecting after the summer. Reflections from the field

At our first seminar after the summer break, we discussed the upcoming themes for this semester and, above all, exchanged experiences from the past months of fieldwork. Much of our work this season unfolded in Slovakia, which naturally became the central point of our conversation.

Karin opened the meeting with reflections from her Slovak fieldwork, focusing on the tensions between two distinct strands of local memory: the remembrance of a German past and the commemoration of the Slovak National Uprising. Her observations led to a broader discussion about the position of the ethnographer in the field: how researchers are perceived by local inhabitants, and how aspects such as gender and appearance may influence these perceptions. As these issues remain insufficiently theorized within our field, the discussion raised important methodological and ethical questions.

Michal also shared insights from his time in Slovakia, presenting how he approached memory through walking, following his experiences from Czechia, which he wrote about in one of the blog posts. By retracing parts of the Slovak National Uprising trail, he explored how movement and sensory engagement can contribute to an understanding of memory in place. His presentation prompted a collective reflection on accessibility in fieldwork: which spaces and communities are open to us, which remain closed, and on how these dynamics may intersect with broader processes of depoliticizing the German past.

Karolina then presented her ongoing work in Pomerania, where she is completing her field research. She focused on her collaboration with the Wałcz Land Museum, where she is engaged in preparing an exhibition as both part of her ethnographic engagement and her responsibilities as a member of the museum’s scientific council. Her reflections highlighted the intersections between research, curatorial practice, and institutional cooperation.

Although Magdalena could not attend the meeting in person, she shared a written report from her fieldwork in Northern Bohemia. Her research in these couple of months followed the trajectories of objects connected to Protestant communities, exploring how material traces mediate memory and belonging in the region.

The seminar served as a valuable space to reconnect after the summer and to consider how our individual field experiences speak to each other. The discussions revealed the thematic continuities across our projects: from the politics of memory and local heritage to the position of the researcher within these entangled landscapes.

New blog post (in Czech). Dycky Most do budoucnosti

Karina Hoření shares reflections from her visit to the archive in Most, a city in northern Czechia marked by a complex history of displacement. Following the post-war expulsion of its German-speaking population, the historic town was demolished in the 1970s to make way for coal mining. Her trip, grounded in the framework of critical archival studies, focused on uncovering materials related to the German history of North Bohemian industry.

During her research, Karina examined identification cards of women from the Soviet Union who had been forced labourers in a carpet factory in Maffersdorf/Vratislavice nad Nisou. As she handled the documents, two photographs detached from their cards, severing the connection between faces and names. This moment prompted a reflection on the nature of archives—not as neutral repositories of factual knowledge, but as spaces shaped by specific individuals, events, and material conditions.

Karina also describes the people, places, and atmosphere of the institution itself, considering how these elements influence the production and transmission of knowledge within the archive.

Blog post you can find here.

Dycky Most do budoucnosti

[ENG, Czech version below] Karina Hoření recounts her visit to the archive in Most,a city in northern Czechia, through the lens of critical archival studies. She traveled to this city, which has a complex history of displacement—following the expulsion of German-speaking inhabitants, the historic town was destroyed in the 1970s for coal mining—to search for archival materials related to the German history of North Bohemian industry. 

During her research, she examined identification cards of women from the Soviet Union who had been forced labourers in a carpet factory in Maffersdorf/Vratislavice nad Nisou. As she handled these cards, the photographs of two women detached, making it impossible to connect the faces to their names. This incident prompted Karina to reflect on how archives are often viewed as repositories of impersonal, factual knowledge, while in reality, they are shaped by specific individuals and events. When describing the visit, he also notes the places, people, and atmosphere at this institution, as well as how they contribute to and shape knowledge production in the archives.


V našich textech často píšeme o archivech (aspoň já to tak dělám), které navštěvujeme v rámci svého výzkumu. Píšu nejen o tom, co jsem tam našla, ale i jaká zkušenost to je a jací lidé je obývají. Jsou to totiž fascinující místa, mimo naší každodenní zkušenost, se svými specifickými pravidly, záhadnými pro ty, kteří je nenavštěvují denně – spousta starých formulářů, nekde musíte mít rukavice, jinde ne, někde můžete dostat pět krabic dokumentů denně, jinde jen tři. Jsou to veřejné instituce na okraji veřejného zájmu, často jsou to zvláštní časové kapsy z jiných dob, kde se mohou ukrýt lidé, kteří, upřímně, mívají raději papíry než jiné lidi. Návštěva archivu je vždy dobrodružství. Nikdy nevíte, na co v krabicích, které vám ten den neochotně vydají, najdete. Podivná zakoutí, starobylé šatny a zvyky každého archiváře a archivářky jsou součástí tohoto dobrodružství a někdy, když si omylem objednáte špatné krabice (prý jsou i takové historičky), je to to nejdůležitější, co v archivu ten den objevíte.

Archivy se snaží tvářit, že jsou jen technicistní úložiště dokumentů, které neovlivňují lidské vášně nebo ideologie. Náš oblíbený francouzský filozof Jacques Derrida v eseji Archive Fever  “Archivní horečka” ukazuje, v čem jsou vždy formovány jak ideologií, tak představami zaměstnanců o tom, co je důležité [1]. Archivní obrat, který Derrida podnítil, je snaha popsat archivy nikoliv jako úložiště abstraktního vědění, ale jako místa, kde se vědění vytváří i proměňuje – nejen skrze praktiky ukládání, třídění a skartace, ale také skrze to, kde jsou archivy umístěné, kdo v nich pracuje a kam vás usadí [2]. Následující příspěvěk je popis toho, jak jako stoupenkyně archivního obratu intepretuji svoji výpravu do archivu v Mostě.

 I když se snažím bojovat proti stereotypnímu zobrazení pohraničí, jak ho reprodukoval třeba seriál “Dycky Most!” České televize z roku 2019, stejně mne pokaždé zarazí, jakou specifickou atmosféru tohle severočeské město vyzařuje. Možná je to i estetická odlišnost, původní Most byl z velké části zničen kvůli povrchové těžbě uhlí a současné město bylo postavené v sedmdesátých letech v modernistickém stylu. Tuto proměnu, její předpoklady a důsledky popisuje historik Matěj Spurný ve své knize “Most do budoucnosti” [3]. Protože mu chybí historické jádro, které mají ostatní středoevropská města a vždycky se tu těžko orientuji a to že je zrovna hustá mlha mi moc nepomohlo. 

Tentokrát jsem se vypravila daleko od svého Liberecka a jeho místního archivu, kde už znám zvláštnosti všech zaměstnanců. Až v Mostě jsou totiž uložené dokumenty k historii továrny Ginzkey Decken und Teppichfabrik Maffersdorf – Ginzkeyho továrny na deky a koberce, Vratislavice nad Nisou. Archiválie k severočeským průmyslovým podnikům jsou totiž  často uloženy v archivu Most-Velebudice. Ten je pouze pobočkou místního okresního archivu, nemá ani pravidelné otevírací doby, musela jsem se domluvit. Průmyslové dědictví, které hledám, se pohybuje na hranici mezi něčím speciálním a zapomenutým. Ukazuje to i umístění archivu, který není v části města naprojektované k bydlení a pohybu, ale v průmyslovém zázemí, blíže k díře uhledného dolu, kousek od tramvajového depa, na křižovatce ulic Dělnické a Stavebníků. K archivu ani nevede chodník. 

Budova archivu Most-Velebudice. Fot. Karina Hoření

Sídlo archivu je bývalá budova Mosteckých severočeských dolů. Na tuto průmyslovou minulost, nebo spíš postindustriální zašlou slávu, odkazují fotky rypadel a dalších strojů, které změnily původní Český ráj v měsíční krajinu [4], a které jsou všude na chodbách archivu. 

Postindustriální nálada v archivu Most-Velebudice. Fot. Karina Hoření

Po chodbách jsou ale rozmístěné také různé koutky, které působí přívětivě a mají vytvářet domáckou atmosféru. Na jednom mezipatře jsou ratanová křesílka a stoleček s výhledem na hromadu zaprášených krabic s archiváliemi.

Koutek zvoucí k posezení. Fot. Karina Hoření

I když je budova vymrzlá, uvítání je vřelé. Pan archivář mi radí: “Sedněte si radši k tomu topení”. Ve studovně je nábytková stěna jako v obývacích pokojích normalizačního paneláku, plná porcelánového nádobí, i když není jasné kdo a jakou kávu by tu měl pít. Retro atmosféru doplňuje za sklem fotografie Karla Gotta, která už mne ani nepřekvapuje.

Karel Gott v archivu. Fot. Karina Hoření

Úplně fascinovaná jen fotím další a další zátiší. Taky proto, že s dokumenty jsem štěstí tentokrát neměla. Co zbylo z historie ve své době největší továrny na koberce v Rakousku-Uhersku a později v Československu, je hlavně technická dokumentace a vzorníky. 

Vzor koberce vyráběného ve Vratislavicích, SOkA Most, Ignaz Ginzkey – výroba koberců ve Vratislavicích 1814- 1965, karton 9.

To se prostě někdy stává. Továrna prošla po válce znárodněním a v devadesátých letech po neuspěšné privatizaci postupně zanikla: scénář, který se v průmyslovém kraji severních Čech opakoval mnohokrát. Většina dokumentů byla v těchto turbulentních obdobích ztracena. Že jsem toho moc nenašla nemusí být vždy jen výsledek “velkých dějin” – ale i malých rozhodnutí. Představy o tom, co je důležité zachovat, můžou být úplně jiné pro ty, kteří dokumenty vytvářejí, kteří je uchovávají a kteří je hledají.

Protože mám čas, nechám si ještě přinést náhodně pár krabic, protože archivy fungují i opačně. Někdy něco hledáte a nenajde, jindy zase nehledáte a přesto najdete něco, o čem ani nevíte, že  chcete – jako registrační karty lidí nuceně nasazených ve vratislavické fabrice za druhé světové války.

Mužů bylo méně, pocházeli hlavně z Francie a Itálie. Žen, které pracovaly v přádelnách bylo kolem stovky – skoro všechny ze Sovětského svazu, z dnešní Ukrajiny a západního Ruska. Jen málokdy pracuji s fotografiemi lidí, jejichž osudy se zabývám. Většinou jsou skryti za nějakou ůřední korespondencí nebo konfiskačním seznamem. Trávím proto hodně času detailním studiem jejich tváří. Většina žen, které byly nuceně nasazené ve Vratislavicích byly velmi mladé a pocházely z vesnic. Na fotografiích jsou opálené od práce na poli, často mají copy, vyšívané košile a korále. 

Fotky některých byly z registračních karet vystřižené a nalepené na jekési tablo, které už po válce a v češtině připomínalo nucené nasazení. Když vezmu tablo s fotkami žen, dvě podobenky, přilepené lepidlem před desetiletími, se uvolní z papíru a spadnou pod stůl. I když jsem obě fotky hned sebrala, ztratila jsem přehled, která patřila na které místo – která tvář patřila A. Buszydyganzukové a která Mag. Ivanišové. Obě pocházely ze sovětské Ukrajiny a když dorazily do Vratislavic bylo jim kolem dvaceti. Porovnávám skrvny od lepidla, drobné zakřivení ustřižených fotek, nakonec zapojuji i představovist – nějak si myslím, že A. je Anna a k té se hodí víc copy, zatímco Magdalena by spíš mohla mít drdol. Pravda je ale ta, že vůbec nevím a asi už nikdo, která tvář patří ke které fotografii. Cítím se hrozně- částečně protože jsem porušila nějakou archiválii, i když mi byla jen propůjčena ke studiu, ale taky protože jsem zničila historický důkaz o životě lidí, kteří jsou jinak zapomenutí. 

Když jsem našla registrační karty nuceně nasazených, měla jsem pocit, že konečně zalidňuji historii vratislavické továrny, že znám jména a tváře, o kterých můžu psát a navrátit je tak do historie, ze které je nejspíš vymazaly války a stalinismus. To je ale právě ta iluze archivu, že zachovává a umožnuje popsat věci jak jsou. Co a jak se uchovává v archivu formují i okamžiky, jako když jsem zvedla jediný dokument ve studené studovně na podzim 2024. Možná se stalo něco podobného, když tablo někdo lepil v padesátých letech a fotky se mohly rozletět podobně i někdy v devadesátých letech, kdy doputovaly do archivu. Archiv je otiskem mnoha lidí, kteří ho tvoří, a tenhle nakonec i mne, která jsem ho měla pouze nezůčastněně studovat.

Tablo k připomínce totálního nasazení ve vratislavické továrně, Fot. Karina Hoření

Trochu už se bojím brát do ruky jakýkoliv další papír a taky už mi opravdu mrznou nohy. Všechno jsem vrátila do krabic, jak nejlépe umím, rozloučila jsem se s archivářem, který má podobně studenou kancelář obestavěnou krabicemi a odcházím. Využívám ještě toho, že je třeba zase slézt několik pater a prozkoumávám další zákoutí, která se mi odhalila. V mezipatrech, na stolech, u východu – všude jsou naskládané krabice s dokumenty, podobné jako jsem dnes dostala po vyplnění několika formulářů a ukázání občanky. Většina z nich je ze zkrachovalých průmyslových podniků severních Čech. Z umístění krabic není jasné, jestli už byl vynesen ortel a jsou to “archiválie”, které je nutné zachovat, očíslovat a zanechat pro příští generace, aby hovořily o historii, nebo jsou to jen papíry, které byly vyhodnoceny jako nedůležité a budou někam vyhozené, aby je někdo za dekádu neúspěšně hledal. 

Až když jsem vyšla ven, uvědomila jsem si, jak fyzicky blízko mají papíry na chodbách ke svému zničení. Podnik hned naproti archovu jsou sběrné suroviny. Do jeho dvora, kde taky nabízí skartaci, je vidět přímo ze studovny. Komplex těchto dvou institucí tak ztělesňuje dokonalý koloběh věcí, je to barokní memento mori, nekonečný hinduistický koloběh zániku a vzniku.

Sběrné suroviny jsou hned naproti archivu, Fot. Karina Hoření

Karina Hoření


[1] Derrida, J. (1996). Archive fever: A Freudian impression. University of Chicago Press.

[2] Callahan, S. (2024). When the Dust Has Settled: What Was the Archival Turn, and Is It Still Turning?. Art Journal 83.1: 74-88.

[3] Spurný, M. (2016). Most do budoucnosti: Laboratoř socialistické modernity na severu Čech. Charles University in Prague, Karolinum Press.

[4] Mojsl, A. (2021). Turistika v Českém ráji v období před první světovou válkou (se zaměřením na město Turnov a jeho okolí). Diplomová práce, vedoucí Stehlík, Michal. Praha: Univerzita Karlova, Filozofická fakulta, Ústav českých dějin.


Chcete citovat tento text?

Hoření, K. (2025, září 30). Dycky Most do budoucnosti. Spectral Recycling Research Blog. https://spectralrecycling.ispan.edu.pl/pl/dycky-most-do-budoucnosti-3/

Cieszyn. Border, bridge, and identity – interview with Magdalena Bubík

Magdalena Bubík returns to her hometown to see it with fresh eyes – as both a researcher and someone who has always lived on the border. In this conversation, she talks about her fascination with the Bridge of Friendship, the lingering ghosts of history in Cieszyn, and how academic research became a path to understanding her own identity.

This is not just a story about the past, but about how the past still shapes the present – through memory, displacement, and life between cultures.

We invite you to read the full interview (in Polish) in “Głos” and see Cieszyn through Magdalena’s eyes – the link is available here.

Sprawdź innych autorów
  • Angelika Zanki
  • reddog