W ostatni dzień maja 2024 r. świętowaliśmy drugą rocznicę pracy w projekcie Spectral Recycling. Nasze badania obejmują kwerendy archiwalne w archiwach państwowych i lokalnych, a także etnograficzne badania terenowe w trzech wybranych regionach, czyli na Pomorzu w Polsce, w Północnych Czechach i w Kotlinie Górnej Nitry na Słowacji. W ciągu pierwszych dwóch lat naszego projektu udało nam się przeprowadzić blisko 200 wywiadów. Ten zbiór danych obejmuje zarówno wywiady dotyczące historii mówionej, jak i podejścia etnograficznego. Spędziliśmy wiele godzin w archiwach, szukając odpowiednich dokumentów, rozmawiając z naszymi rozmówcami podczas wywiadów, wykonując dokumentację fotograficzną przedmiotów pozostawionych przez poprzednich mieszkańców badanych obszarów i eksplorując badane przez nas lokalizacje.
Współpraca ze społecznościami lokalnymi
Podczas realizacji naszego projektu współpracujemy ze społecznościami lokalnymi, skupiając się na historii i teraźniejszości ich doświadczeń powysiedleniowych. Na wyróżnienie zasługują dwa kluczowe partnerstwa. Najpierw nawiązaliśmy współpracę z twórcami projektu „Goleniowskie Fotohistorie” w Goleniowie (dawniej niemieckie Gollnow, Polska). Po odnalezieniu serii negatywów fotograficznych przedstawiających lokalnych osadników z dziesięcioleci powojennych pomogliśmy w uruchomieniu inicjatywy społecznej. Nasz zespół wspierał twórców w ustaleniu ram metodologicznych badań etnograficznych, w tym w przeprowadzaniu części z wywiadów (wywiad 1 i wywiad 2). Po drugie współpracujemy z Muzeum Ziemi Wałeckiej. Kierowniczka projektu nie tylko przeprowadzała wywiady etnograficzne, ale także przyczyniła się do powstania nowej stałej wystawy w muzeum. Jesteśmy szczęśliwi, że możemy być częścią tych inicjatyw, ponieważ głęboko wierzymy, że badania etnograficzne są nierozerwalnie związane także z zaangażowaniem społecznym.
Obecność w mediach
Nasz zespół jest obecny w mediach, aktywnie rozpowszechniając temat naszych badań. Bierzemy udział w audycjach radiowych, podcastach i wykładach otwartych, skutecznie docierając do szerszego grona odbiorców, także poza środowiskiem akademickim. Ponadto kierowniczka projektu udzieliła kilku wywiadów dla różnych serwisów informacyjnych (linki można znaleźć tutaj). Wywiady te nastąpiły po jej wyróżnieniu – Nagrodzie Narodowego Centrum Nauki w dziedzinie nauk humanistycznych i społecznych [więcej informacji: krótki film, podcast na Spotify i notka] – za wyznaczenie nowej kategorii kultur osadniczych (resettlement cultures) w badaniach nad kulturami obszarów post-przesiedleniowych.
Cykl wykładów publicznych
Do tej pory członkowie zespołu wygłosili łącznie 8 wykładów publicznych w Warszawie, Wrocławiu, Halle i Pradze. Wydarzenia te są adresowane nie tylko do naukowców, ale także dają szansę osobom spoza dyscyplin etnografii i historii lub ogólnie środowiska akademickiego, aby zapoznać się z badanym przez nas tematem. Uczestnicy mogą podzielić się historiami związanymi z ich rodzinami i osobistymi doświadczeniami w kontekście okresu po wysiedleniu. Zainteresowanie tymi spotkaniami pokazuje, że temat jest nadal aktualny, ale także, że widmontologia umożliwia nam rozwinięcie debaty na temat przesiedleń w poszczególnych krajach.
Ponadto 22 maja 2024 roku mieliśmy okazję zaprezentować nasz projekt w Stacji Naukowej PAN w Wiedniu z zaproszonymi komentatorkami z Wydziału Historii Uniwersytetu Wiedeńskiego, profesorkami Claudią Kraft i Kerstin von Lingen. Pomogło nam to udoskonalić niektóre aspekty naszych dociekań metodologicznych. Zorganizowaliśmy także pierwsze warsztaty zaplanowane w ramach projektu, które odbyły się w Wiedniu w dniu 23 maja 2024 r. Cieszymy się, że możemy podzielić się naszymi badaniami i uczyć się od innych badaczy – nie możemy się doczekać więcej takich okazji w przyszłości.
Gdzie można dowiedzieć się więcej o naszych ustaleniach?
Jak zwykle w środowisku akademickim, wstępne ustalenia przedstawiliśmy w postaci artykułów naukowych i wystąpień konferencyjnych. Zapraszamy do bliższego zapoznania się z badaną przez nas tematyką, z naszymi prezentacjami konferencyjnymi oraz plakatem. Zachęcamy również do przeczytania 5 artykułów dostępnych na naszej stronie internetowej, dzięki którym mogą Państwo dowiedzieć się, jak na nowo definiuje się niemieckie dziedzictwo, w tym pozostawione meble i sady owocowe, przeczytać, do czego może doprowadzić ignorowanie wiedzy i doświadczeń lokalnych (byłych) mieszkańców i jak na przestrzeni lat rozwijała się idea „odzyskania” dawnych ziem niemieckich. Ponadto dzielimy się z Państwem wieloma doświadczeniami poprzez wpisy na blogu w językach badanych regionów. Do tej pory opublikowaliśmy 14 postów, począwszy od marca 2023 roku. Można tam zapoznać się z naszymi doświadczeniami terenowymi, wrażeniami i cząstkowymi badaniami (wybrane wpisy, przygotowane przez Karolinę, Karinę, Michala i Magdalenę). O naszej działalności informujemy w dziale Aktualności, na chwilę obecną przygotowaliśmy około 100 wpisów w języku polskim i angielskim.
Dodatkowo przygotowaliśmy Pocztówki – element przewidziany w ramach naszego eksperymentu metodologicznego. Czerpiąc inspirację z podobnego podejścia, zaangażowaliśmy się w tworzenie pocztówek etnograficznych, które ułatwiły tworzenie, udostępnianie i porównywanie materiałów z pozornie różnych miejsc terenowych. Można je również zobaczyć na naszej stronie i poznać inne aspekty naszego projektu!
Przed nami jeszcze trzy lata pracy i nie zwalniamy tempa. O nowych działaniach, planach i osiągnięciach będziemy informować na bieżąco. Listę wszystkich naszych aktywności mogą Państwo zobaczyć tutaj. Zachęcamy do śledzenia nas na Facebook’u, gdzie na bieżąco informujemy o tym, co robimy, ale także dzielimy się różnymi ciekawostkami i informacjami na temat naszej pracy badawczej, ludzi, których spotykamy i regionów, w których pracujemy.
[ENG, Polish version below]Sometimes we may wonder the various forms a specter can assume and whether its haunting reaches everyone. Magdalena Bubík analyzes this matter drawing from the example of whistling sounds during the performance “For Slovakia” at the “Cinema on the Border” festival in Cieszyn and Český Těšín on May 1–5, 2024. She explores the spectrality of the sound, which is not audible to everyone. For some residents of Cieszyn, this spectral whistling may be an echo of the past, and thus, a specter that reminds of the city’s former unity but also of the painful times of division and ingenuity in difficult situations. Therefore, she argues that the specter is able to take advantage of various circumstances to manifest itself, even those that initially seem unrelated to it at all.
Wydawać by się mogło, że widmo najczęściej nawiedza poprzez obraz, pokazując się w nieoczekiwanych okolicznościach i miejscach. Jest to spowodowane tym, że zmysł wzroku jest jednym z najwyżej cenionych w większości kultur, a co za tym idzie, wiele elementów tych kultur ma charakter wizualny. Nawiedzanie poprzez obraz wcale nie jest regułą. Widmo może zwrócić na siebie uwagę wykorzystując inne zmysły, także słuch – wydając konkretny dźwięk. Ale czy trzeba mieć wyspecjalizowane ucho, aby go usłyszeć? I czy widmo może wykorzystać ku temu całkiem inne okoliczności, na pierwszy rzut oka wcale ze sobą niezwiązane, niż to, co widoczne?
W pierwszych dniach maja 2024 roku w Cieszynie odbywała się 26. edycja festiwalu filmowego “Kino na granicy”. Pisałam już o specyfice tego miasta, podzielonego na dwie części i obecnie znajdującego się w dwóch różnych państwach – w Polsce i Czechach (zaciekawionych odsyłam do poczytania tutaj). Przechodząc do samego festiwalu: jest to wydarzenie łączące oba Cieszyny – Cieszyn i Český Těšín – poprzez prezentowanie polskich, czeskich i słowackich filmów fabularnych i retrospektyw artystów filmowych. Festiwal jest wzbogacony o program artystyczny, w tym też muzyczny, np. w postaci koncertów. W tym roku jednym z dodatkowych punktów programu byłperformance art (dalej już będę używała tylko słowa ,,performance”) pt. “Dla Słowacji” wystawiony przez trzech performerów: Artura Janasika / Rutry Kisanaja, Piotra Kumora i Jana Roberta Skarbonia.
W sobotę 4 maja około południa, czyli w największym słońcu, stanęłam na najstarszym moście w Cieszynie, Moście Przyjaźni. Zobaczyłam, jak wykonawcy przygotowują się na czeskim brzegu rzeki Olzy. Odległość od miejsca performance’u była trochę za duża, więc podeszłam do grupy ludzi zebranych na brzegu po przeciwległej, polskiej stronie, by lepiej widzieć. Nie wiedziałam jeszcze, że także po to, by lepiej słyszeć.
Na brzegu zebrała się mała widownia wraz z fotografami. Performerzy w czarnych marynarkach i spodniach weszli do wody, milcząc. Nie mieli na sobie koszul ani butów, pomimo tego wyglądali jednak poważnie i elegancko. Kiedy znaleźli się na środku rzeki, w miejscu, gdzie tokiem wodnym przechodzi granica państw Polski i Czech, zatrzymali się. Poziom wody w tym miejscu był niski, a więc woda sięgała performerom jedynie do kostek. Stanęli koło siebie w jednej linii i jak na komendę podnieśli ręce, a każdy z nich ułożył je w inny sposób – jeden zakrywając sobie usta, drugi uszy, a trzeci oczy. W takiej pozie zastygli niczym starożytne rzeźby w muzeum. Performerzy w ten sposób nawiązali do symbolu trzech mądrych małp – obrazu i przysłowia japońskiego, który w interpretacji zachodniego odbiorcy może być rozumiany jako ciche przyzwolenie na zło. Słońce przypiekało, a zimna po wiośnie woda Olzy toczyła się, obmywając stopy, ale też mocząc nogawki spodni wykonawców. Performerzy jednak stali w bezruchu, nie zważając na nic, jakby zapomnieli o tym, co się dzieje wokół nich. Nie zauważali osób idących z pobliskiego targowiska z zakupami w szeleszczących plastikowych torbach i rozmawiających między sobą o wzroście cen, ani zaciekawionych turystów, zatrzymujących się na moście, aby stwierdzić, kto i po co stoi w rzece. Nawet warkot samochodów przejeżdżających koło rzeki czy wrzaski dzieci bawiących się na boisku parę metrów dalej nie wyrwały performerów z trwania w przyjętej pozie. Jakby też zapomnieli o zebranej widowni, która ze względu na przedłużający się moment zastygnięcia performerów zaczęła się niecierpliwić, szurając nogami i rozmawiając półszeptem między sobą: trochę o performance, ale częściej o skwarze, w którym wszyscy staliśmy. Niektóre osoby w ramach usprawiedliwienia zastanawiały się na głos, czy to już koniec performance’u, a po chwili rezygnując z obserwowania dalszego ciągu, wracały do swoich spraw.
fot. Rafał Soliński
Zastygnięcie w bezruchu przerwał jednak w końcu gwizd, który wydał z siebie jeden z performerów. Ponownie, jak na komendę, wykonawcy opuścili ręce i powoli zaczęli zmierzać w kierunku drugiego, polskiego brzegu, nie wracając już na czeską stronę. Szli powolnym krokiem, a poziom wody i adrenaliny podnosił się, ponieważ rzeka stawała się coraz głębsza. Jednak tym razem nie szli w milczeniu, na przemian każdy z nich gwizdał, utrzymując jeden ton. Wykonując tę czynność na przemian, stworzyli odgłos albo raczej trochę niespotykaną melodię, niezbyt przyjemną dla ucha, ale jednak bardzo wyraźną. Każdy z nich gwizdał w inny sposób, w innej tonacji, jednak starając się, by długość odgłosu była podobna. Nawet śliskie i wygładzone przez nurt rzeki kamienie nie pokonały performerów w tworzeniu melodii gwizdania, mimo że łatwo było na nich stracić równowagę i przerwać ton gwizdanej melodii. Performerzy wykonali ostatni krok, wchodząc na brzeg po polskiej stronie, a ukłon wyznaczył koniec performance’u.
fot. Rafał Soliński
Performance dobiegł więc końca, jednak ja wcale nie miałam takiego poczucia, coś nie dawało mi spokoju – dlaczego akurat gwizdanie? I dlaczego odgłos ten tak długo pozostał mi w pamięci?
Dlatego też spotkałam się z jednym z performerów, Arturem, chcąc otrzymać chociaż częściową odpowiedź na moje pytania. Wykonawcy spotkali się w ramach festiwalu i od razu zgodzili się co do tego, że muszą wykonać wspólny performance. Czuli taką potrzebę i temat “Dla Słowacji” pojawił się od razu. Performance potraktowali jako rodzaj manifestu wobec sytuacji panującej na Słowacji: “To był manifest wobec wolności słowa, taki protest dla Słowacji” stwierdził Artur. Festiwal ma łączyć oba Cieszyny, jest miejscem radości, cieszenia się i świętowania, bycia razem, a także bycia sobą w miejscu, które zapewnia wolność wyrażania się. Trzej performerzy pochodzący z Polski traktują Czechów jako przyjaciół. Taka zresztą atmosfera panuje w Cieszynach podczas festiwalu. Słowacy, którzy też są przyjaciółmi i sąsiadami, obecnie walczą i protestują o wolność słowa w mediach, pojawili się zatem w nieco innym kontekście.
Ma to swój szerszy kontekst. Chociaż Cieszyny obecnie są rozdzielone pomiędzy dwa państwa, do 31 grudnia 1992 roku Czesi i Słowacy żyli razem w obrębie jednego państwa – Czechosłowacji. Dlatego też Słowacja nieraz traktowana jest przez mieszkańców Cieszynów na równi z Czechami, tym bardziej, że od granicy ze Słowacją Cieszyny dzieli niecałych 50 kilometrów.
Performance miał zatem pełnić funkcję protestu i być reakcją na sytuację na Słowacji. Stąd przedstawienie trzech małpek mądrości, które nie chcą widzieć tego, co złe, słyszeć o tym, ani się na ten temat wypowiadać. Wykonawcy potraktowali sztukę performance’u jako środek wyrazu: dodając sobie powagi przez ubranie się w czarne garnitury. Liczyli się także z możliwymi konsekwencjami, zabierając ze sobą dowody tożsamości, w razie ewentualnych kontaktów z policją. Dalej jednak męczyło mnie pytanie, co miało z tym wspólnego gwizdanie.
Kiedy zapytałam o to Artura, powiedział mi, że miał to być znak umowny dla wykonawców, kiedy któryś z nich nie mógłby już wytrzymać z uniesionymi rękoma i chciał przejść do dalszej części performance’u. Jednak miał to być tylko jeden gwizd, ledwie sygnał, a przerodził się w całą serię, w melodię. Artur zauważył, że było to dziwne także dla niego, ponieważ, jak przyznał, nie umie gwizdać. Stworzenie gwiżdżącej melodii było więc improwizacją, czymś nowym, niezaplanowanym, a jednak, cytując wykonawcę, bardzo naturalnym – wypuszczeniem powietrza, dźwiękowym wyrażeniem się. Coś się zmieniło po geście małpek. Czy to performerzy się zmienili, czy coś ich zmieniło? A co jeśli to właśnie cieszyńskie widmo posłużyło się umownym znakiem wykonawców, by pojawić się w przestrzeni miast?
Dźwięk gwizdania nie jest bowiem obcy dla mieszkańców Cieszynów. Ponownie przywołuje historię podziału miasta. Ponad 100 lat temu, a dokładnie w 1920 roku, na podstawie decyzji Rady Ambasadorów w Paryżu, jedno miasto Cieszyn zostało podzielone na dwie części, a każda z nich znalazła się w innym państwie. Ale nie tylko miasto zostało rozdzielone. Tak naprawdę rozdzielone zostało wszystko, także jego mieszkańcy. Najbardziej zaś było to odczuwalne w okresie komunistycznym, kiedy nie można było nawet zbliżyć się do brzegu rzeki Olzy, która przepływa przez sam środek dawniej jednego miasta. Moja mama wspominała często, że od razu pokazywali się wówczas żołnierze z karabinami, którzy pilnowali granicy dwóch sąsiednich państw satelickich ZSRR. Nie można się było zbliżać, ale zakazano także wołać czy nawiązywać kontaktu wzrokowego z mieszkańcami po drugiej stronie.
Cieszyniacy jednak wymyślili inny sposób porozumiewania się między sobą – gwizdanie.
Moja sąsiadka, urodzona po polskiej stronie Cieszyna, która wyszła za mąż po czeskiej stronie i tam też zamieszkała, pamięta, że mieszkańcy Cieszyna używali odpowiedniej tonacji gwizdania do poinformowania bliskich po drugiej stronie rzeki, że żyją i mają się dobrze. Oczywiście nadal trzeba było uważać na strażników, zaczajonych w zaroślach nad rzeką Olzą. Był to też sposób, by dać upust emocjom i wyrazić sprzeciw wobec reżimu. Sąsiadka stwierdziła, że mogło się to też kojarzyć z “gwizdaniem na coś”, czyli z brakiem akceptacji i lekceważeniem decyzji władz komunistycznych o podziale życia dwóch Cieszynów. Dlatego też dźwięk gwizdania jest nadal dla niektórych mieszkańców obu miast zarówno symbolem komunikacji w trudnej sytuacji, jak i sprzeciwu.
Można by więc potraktować gwizdanie jako zwykły znak umowny podczas performance’u, ale nie przez niektórych Cieszyniaków. Część z nich nie rozpoznaje w nim ducha, tak jak performerzy, którzy nieświadomie jednak, w mojej interpretacji, dali się ponieść jego wołaniom, ożywiając go. Jednak część mieszkańców jest wyczulona na ten rodzaj dźwięku, który jak echo przeszłości, jak widmo, dociera do ich uszu. Niekiedy widma mogą więc przejawiać się także poprzez dźwięk. David Toop, angielski muzyk, autor, kurator oraz profesor kultury audio i improwizacji, pokazuje, że dźwięk cechuje nadprzyrodzoność, w tym sensie, że jest pozbawiony materialności, to więc właśnie łączy go z widmem. Tak samo gwizdanie, dźwięk pozbawiony materialnej postaci, przypomina mieszkańcom, że dawniej rzeka Olza była zwykłą rzeką przepływającą przez części miasta Cieszyna, a nie granicą państwową. Przypomina także o bolesnych czasach podziału i rozłąki, ale również pomysłowości w trudnych sytuacjach.
Czy w takim razie widmo wróciło w performance pod postacią dźwięku, i tylko wyczulone uszy niektórych Cieszyniaków były zdolne je usłyszeć? Czy to właśnie sprawiło, że tak długo nie mogłam zapomnieć tego dźwięku, bo przemówił do mnie, Cieszynianki, duch przeszłości mojego miasta? I czy chciało opowiedzieć tylko o sytuacji na Słowacji, czy wykorzystało tę sytuację, aby przypomnieć, że jedność jest krucha i łatwo można ją utracić?
Toop D. (2013), Chair Creaks, But No One, Sits There [w:] The Spectralities Reader, ed. Pilar Blanco, M. del & Peeren, E., London – New Delhi – New York – Sydney, s. 287-306.
Widmo może zwrócić na siebie uwagę wykorzystując słuch odbiorcy, wydając konkretny dźwięk, czego dowodem jest przykład gwizdu podczas performansu „Dla Słowacji” w ramach festiwalu „Kino na Granicy” (Kino Na Hranici). Ten widmowy dźwięk potrafi przywołać echa przeszłości i przypomnieć mieszkańcom Cieszyna o dawnej jedności miasta i bolesnych czasach podziału. Widmo może wykorzystywać różne okoliczności, aby się pokazać. To podkreśla złożoność sposobu, w jaki widma mogą nawiedzać poprzez różne doświadczenia zmysłowe, nie tylko wizualne. Dźwięk może służyć jako potężne narzędzie przywoływania wspomnień i emocji, dlatego należy to wziąć pod uwagę podczas badania obecności widm w danym kontekście.
Więcej mogą Państwo przeczytać we wpisie blogowym Magdaleny Bubík, tutaj.
Seria podcastów CEU Review of Books przedstawia pytania, które dotyczą nas wszystkich poprzez pogłębione rozmowy z badaczami, decydentami, dziennikarzami, pracownikami naukowymi itd. Tym razem Karolina Ćwiek-Rogalska, Karina Hoření i Michal Korhel rozmawiają z prowadzącą podcastu, Andreą Talabér (redaktorką naczelną), o przedmiotach, które pozostały po ich właścicielach po przesiedleniach z Czech, Polski i Słowacji. Pozostałości te obejmują różnorodne rzeczy, od przedmiotów codziennego użytku, takich jak miski i obrazy, po większe konstrukcje, takie jak wille i sady pozostawione w krajobrazie. Badając te opuszczone obiekty, zyskujemy wgląd w historyczne i kulturowe skutki tych wymuszonych ruchów ludności. Obiekty te służą jako namacalne przypomnienie zakłóconego życia i wykorzenionych społeczności, rzucając światło na złożoność i trwałe skutki tych znaczących wydarzeń historycznych w regionie.
Link do podcastu (w języku angielskim) znajdą Państwo tutaj.
Syn niepiśmiennego słowackiego woźnicy i niemieckojęzycznej kucharki, który w zasadniczy sposób przyczynił się do stworzenia nowoczesnego państwa. Pierwszy i wieloletni prezydent Czechosłowacji. Człowiek, który potrafił, wielokrotnie, działać dokładnie wbrew przekonaniom współobywateli. Gorący orędownik demokracji, sterujący demokracją ręcznie.
W 30 odcinku Czechostacji Karolina Ćwiek-Rogalska, wraz z gospodarzem, Jakubem Medkiem, przybliża postać Tomasza Garrigue Masaryka, jednego z twórców Czechosłowacji i jej pierwszego, wieloletniego prezydenta.
Z radością informujemy, że w czasopiśmie Environment & History ukazał się nowy artykuł Michala Korhela.
Osuwisko w 1960 r. w Handlovej, mieście przed drugą wojną światową zdominowanym przez Niemców, spowodowało znaczne zniszczenia, wpływając na wysiedlenie prawie 1000 osób i uszkodzenie infrastruktury krytycznej. Wydarzenie to, mające miejsce ponad 15 lat po wojnie, zrodziło pytania o związek pomiędzy klęską żywiołową a przymusowymi wysiedleniami mieszkańców w czasie wojny. Poprzez wcześniejsze badania i wywiady z lokalnymi rozmówcami Michal Korhel próbuje zrozumieć to powiązanie i jego implikacje. Ta analiza ma na celu rzucić światło na złożony związek między wydarzeniami historycznymi a ich długoterminowym wpływem na wybrane społeczności.
Z radością informujemy, że w czasopiśmie Český lid (Czech Ethnological Journal) ukazał się nowy artykuł Kariny Hoření. Artykuł przybliża sposoby, w jakie mieszkańcy Liberca, miasta w północnych Czechach, zarządzają majątkiem nabytym w wyniku wysiedleń mniejszości niemieckojęzycznej po II wojnie światowej. Analizuje narracje o tym historycznym wydarzeniu w czeskim dyskursie publicznym i bada, w jaki sposób te opowieści odbijają się echem w historiach rodzinnych. Autorka koncentruje się na trzech historiach rodzinnych zebranych w ramach etnograficznych badań terenowych i wykorzystuje ramy analityczne zakorzenione w memory studies i teoriach widmontologii. Artykuł jest dostępny w otwartym dostępie na stronie internetowej Český lid i na naszej stronie internetowej. Zachęcamy również do zapoznania się z całym numerem czasopisma.
W dniach 12-15 czerwca 2024 roku Magdalena Bubík, doktorantka pracująca w naszym projekcie, uczestniczyła w międzynarodowej konferencji „Remembrance, Religion, and Secularity in Central and Eastern Europe and Beyond” organizowanej przez Fundusz Wyszehradzki, w której biorą udział uczeni z Europy Środkowej i Wschodniej. Wydarzenie, które odbyło się w Warszawie, rozpoczęło się panelem masterclass, czyli blokiem poświęconym prezentacjom projektów doktoranckich.
Magdalena w panelu „Materialność religijna” przedstawiła swoje badania, ilustrując je przykładem obrazu ołtarzowego przedstawiającego Jezusa z dawnego niemieckiego kościoła protestanckiego w Libercu (niem. Reichenberg) w północnych Czechach. Pokazała, co obraz może nam powiedzieć o dawnych i obecnych mieszkańcach tego powysiedleniowego regionu, śledząc losy tego obiektu po wysadzeniu kościoła w 1976 r. Prezentację uzupełnił komentarz ekspertki, dr Barbory Spálovej, czeskiej etnolożki i antropolożki społecznej, pracującej w Instytucie Studiów Socjologicznych Uniwersytetu Karola w Pradze, w Czechach. Później młodzi badacze mieli okazję do wspólnej refleksji i dyskusji, w jaki sposób mogliby ulepszyć swoje badania.
Wszystkich doktorantów zaproszono także do udziału w drugiej części wydarzenia – konferencji o tej samej nazwie. Naukowcy z różnych części świata zebrali się, aby omówić tematy związane z pamięcią, religią i sekularyzacją. Magdalenie szczególnie podobała się możliwość porównania wyników badań pomiędzy różnymi krajami Europy, a także wzięcie udziału w postsekularnym spacerze pamięci po ulicach Warszawy.
Magdalena Bubík podczas prezentacji, zdjęcie: Alexandra Lebriez
Co krajobraz mówi nam o dawnych rodach szlacheckich, które miały zarówno polską, jak i niemiecką tożsamość? Tym razem nasza kierowniczka, Karolina Ćwiek-Rogalska, wcieliła się na chwilę w rolę przewodnika turystycznego i pomogła uczestnikom wycieczki rowerowej zorganizowanej przez Muzeum Ziemi Wałeckiej odsłonić wielowątkową historię pewnej rodziny.
Przez setki lat wiele wsi powiatu wałeckiego było podzielonych pomiędzy różne gałęzie skomplikowanego drzewa genealogicznego rodziny von der Goltz. Aby więc zobaczyć niektóre z ich majątków, 15 lipca Muzeum zorganizowało 30-kilometrową podróż. Dzięki pomysłowi Natalii Borek, była to fascynująca eksploracja zabytków związanych z rodziną von der Goltz.
zdjęcie: Michał Rogalski
Trasa obejmowała trzy przystanki – Kłębowiec (dawniej niemiecki Klausdorf), Karsibór (Keßburg) i Golce (Goltz), podczas których różni przewodnicy opowiadali o poszczególnych miejscach. Bogatą historią rodziny von der Goltz podzieliła się Karolina podczas eksploracji ruin zespołu pałacowego w Kłębowcu. Choć na teren ruin nie można wejść, można było zobaczyć dawne wejście do ogrodu, kaplicę ewangelicką i front pałacu, gdzie zachował się kartusz z herbem. W każdym punkcie grupa omawiała inny aspekt historii rodziny Goltzów, np. jej zaangażowanie w reformację i historie wpisane w jej herb. Karolina opowiadała także o zniszczeniach pałacu po wojnie.
Kolejnym punktem wycieczki był Karsibór, gdzie grupa miała okazję zwiedzić nowy kościół, w którym wykorzystano elementy starego, stojącego nieopodal, a ufundowanego przez rodzinę von der Goltz. Jest to dobry przykład splatania się dziedzictwa przedwojennego z nowym, w tym przypadku był to ołtarz kościelny. Ostatni przystanek w Golcach zakończył się na schodach kolejnej świątyni, remontowanego kościoła ze ścianami z muru pruskiego. Dodatkowo grupa została oprowadzona przez właściciela po młynie w Młyńskiej Dolinie, zapoznając się z historią tego miejsca i planami na przyszłość.
Zespół Spectral Recycling stara się nie tylko realizować naukowe aspekty naszego grantu, ale także angażować się w lokalne projekty i przybliżać lokalnym społecznościom fascynującą, często ukrytą historię dawnych niemieckich rzeczy pozostawionych po dawnych właścicielach. Mamy nadzieję, że już wkrótce będziemy mogli podzielić się z Państwem kolejnymi przykładami takiej współpracy.
11 czerwca 2024 r. Karina Hoření wygłosiła wykład dla szerszej publiczności w kawiarni Boršov w Pradze w Czechach. Jej prezentacja nosiła tytuł „Mity, duchy i skarby czeskiego pogranicza – perspektywa hauntologiczna” i zachęcała gości do ponownego przemyślenia utrwalonych narracji na temat czeskiego pogranicza i przesiedleń etnicznych Niemców. Karina została zaproszona przez Centrum Badań nad Kulturą Popularną, praską grupę naukowców zainteresowanych tematyką kultury popularnej jako ważnym czynnikiem wyobraźni społecznej, do zamknięcia tegorocznego cyklu wykładów zatytułowanych „Magiczny rok”. Pomimo słonecznej pogody wykład ten zgromadził szeroką publiczność, która dowiedziała się o jej badaniach terenowych w północnoczeskim mieście Liberec (dawniej niemiecki Reichenberg). Opowiadała ona na przykład, jak w okresie komunizmu wille niemieckojęzycznych przemysłowców zaadaptowano na sanatoria dla mas i dlaczego (obecnie opuszczone) można je interpretować jako duchy. W ramach wykładu Karina przedstawiła także historie kilku obiektów będących własnością wypędzonych Niemców oraz to, co myślą o nich obecni mieszkańcy miasteczka. Jak wynika z ożywionej dyskusji, wykład cieszył się dużym powodzeniem. Goście dzielili się własnymi historiami rodzinnymi, ale także dyskutowali o obecnym peryferyjnym statusie czeskiego pogranicza. Debata pokazała, że temat wysiedleń jest aktualny także poza regionami powysiedleńczymi.
Karina Hoření podczas prezentacji, zdjęcie: Matěj Kliman
Karina Hoření podczas prezentacji, zdjęcie: Matěj Kliman