Przejdź do treści

Angelika Zanki

Zespół Spectral Recycling w podcaście CEU Review of Books

Seria podcastów CEU Review of Books przedstawia pytania, które dotyczą nas wszystkich poprzez pogłębione rozmowy z badaczami, decydentami, dziennikarzami, pracownikami naukowymi itd. Tym razem Karolina Ćwiek-Rogalska, Karina Hoření i Michal Korhel rozmawiają z prowadzącą podcastu, Andreą Talabér (redaktorką naczelną), o przedmiotach, które pozostały po ich właścicielach po przesiedleniach z Czech, Polski i Słowacji. Pozostałości te obejmują różnorodne rzeczy, od przedmiotów codziennego użytku, takich jak miski i obrazy, po większe konstrukcje, takie jak wille i sady pozostawione w krajobrazie. Badając te opuszczone obiekty, zyskujemy wgląd w historyczne i kulturowe skutki tych wymuszonych ruchów ludności. Obiekty te służą jako namacalne przypomnienie zakłóconego życia i wykorzenionych społeczności, rzucając światło na złożoność i trwałe skutki tych znaczących wydarzeń historycznych w regionie.

Link do podcastu (w języku angielskim) znajdą Państwo tutaj.

Nowy odcinek podcastu Czechostacja. Karolina Ćwiek-Rogalska o Tomaszu Garrigue Masaryku

Syn niepiśmiennego słowackiego woźnicy i niemieckojęzycznej kucharki, który w zasadniczy sposób przyczynił się do stworzenia nowoczesnego państwa. Pierwszy i wieloletni prezydent Czechosłowacji. Człowiek, który potrafił, wielokrotnie, działać dokładnie wbrew przekonaniom współobywateli. Gorący orędownik demokracji, sterujący demokracją ręcznie.

W 30 odcinku Czechostacji Karolina Ćwiek-Rogalska, wraz z gospodarzem, Jakubem Medkiem, przybliża postać Tomasza Garrigue Masaryka, jednego z twórców Czechosłowacji i jej pierwszego, wieloletniego prezydenta.

Podcastu mogą Państwo posłuchać tutaj

Nowy artykuł. Natural Catastrophe as a Consequence of Forced Displacement: Reviewing the Handlová Landslide From a Cultural-Historical Perspective

Z radością informujemy, że w czasopiśmie Environment & History ukazał się nowy artykuł Michala Korhela.

Osuwisko w 1960 r. w Handlovej, mieście przed drugą wojną światową zdominowanym przez Niemców, spowodowało znaczne zniszczenia, wpływając na wysiedlenie prawie 1000 osób i uszkodzenie infrastruktury krytycznej. Wydarzenie to, mające miejsce ponad 15 lat po wojnie, zrodziło pytania o związek pomiędzy klęską żywiołową a przymusowymi wysiedleniami mieszkańców w czasie wojny. Poprzez wcześniejsze badania i wywiady z lokalnymi rozmówcami Michal Korhel próbuje zrozumieć to powiązanie i jego implikacje. Ta analiza ma na celu rzucić światło na złożony związek między wydarzeniami historycznymi a ich długoterminowym wpływem na wybrane społeczności.

Artykuł można znaleźć na naszej stronie internetowej oraz na stronie czasopisma Environment & History.

Nowy artykuł. Stories of Justification – Stories of Absolution: How Families in Liberec Came to Terms with Post-Displacement Heritage

Z radością informujemy, że w czasopiśmie Český lid (Czech Ethnological Journal) ukazał się nowy artykuł Kariny Hoření. Artykuł przybliża sposoby, w jakie mieszkańcy Liberca, miasta w północnych Czechach, zarządzają majątkiem nabytym w wyniku wysiedleń mniejszości niemieckojęzycznej po II wojnie światowej. Analizuje narracje o tym historycznym wydarzeniu w czeskim dyskursie publicznym i bada, w jaki sposób te opowieści odbijają się echem w historiach rodzinnych. Autorka koncentruje się na trzech historiach rodzinnych zebranych w ramach etnograficznych badań terenowych i wykorzystuje ramy analityczne zakorzenione w memory studies i teoriach widmontologii. Artykuł jest dostępny w otwartym dostępie na stronie internetowej Český lid i na naszej stronie internetowej. Zachęcamy również do zapoznania się z całym numerem czasopisma.

Co obraz ołtarzowy może nam powiedzieć o przeszłości? Magdalena Bubík na panelu masterclass i konferencji “Remembrance, Religion, and Secularity in Central and Eastern Europe and Beyond”

W dniach 12-15 czerwca 2024 roku Magdalena Bubík, doktorantka pracująca w naszym projekcie, uczestniczyła w międzynarodowej konferencji „Remembrance, Religion, and Secularity in Central and Eastern Europe and Beyond” organizowanej przez Fundusz Wyszehradzki, w której biorą udział uczeni z Europy Środkowej i Wschodniej. Wydarzenie, które odbyło się w Warszawie, rozpoczęło się panelem masterclass, czyli blokiem poświęconym prezentacjom projektów doktoranckich.

Magdalena w panelu „Materialność religijna” przedstawiła swoje badania, ilustrując je przykładem obrazu ołtarzowego przedstawiającego Jezusa z dawnego niemieckiego kościoła protestanckiego w Libercu (niem. Reichenberg) w północnych Czechach. Pokazała, co obraz może nam powiedzieć o dawnych i obecnych mieszkańcach tego powysiedleniowego regionu, śledząc losy tego obiektu po wysadzeniu kościoła w 1976 r. Prezentację uzupełnił komentarz ekspertki, dr Barbory Spálovej, czeskiej etnolożki i antropolożki społecznej, pracującej w Instytucie Studiów Socjologicznych Uniwersytetu Karola w Pradze, w Czechach. Później młodzi badacze mieli okazję do wspólnej refleksji i dyskusji, w jaki sposób mogliby ulepszyć swoje badania.

Wszystkich doktorantów zaproszono także do udziału w drugiej części wydarzenia – konferencji o tej samej nazwie. Naukowcy z różnych części świata zebrali się, aby omówić tematy związane z pamięcią, religią i sekularyzacją. Magdalenie szczególnie podobała się możliwość porównania wyników badań pomiędzy różnymi krajami Europy, a także wzięcie udziału w postsekularnym spacerze pamięci po ulicach Warszawy.

Magdalena Bubík podczas prezentacji, zdjęcie: Alexandra Lebriez

Śladami rodziny von den Golz na Pomorzu Środkowym

Co krajobraz mówi nam o dawnych rodach szlacheckich, które miały zarówno polską, jak i niemiecką tożsamość? Tym razem nasza kierowniczka, Karolina Ćwiek-Rogalska, wcieliła się na chwilę w rolę przewodnika turystycznego i pomogła uczestnikom wycieczki rowerowej zorganizowanej przez Muzeum Ziemi Wałeckiej odsłonić wielowątkową historię pewnej rodziny.

Przez setki lat wiele wsi powiatu wałeckiego było podzielonych pomiędzy różne gałęzie skomplikowanego drzewa genealogicznego rodziny von der Goltz. Aby więc zobaczyć niektóre z ich majątków, 15 lipca Muzeum zorganizowało 30-kilometrową podróż. Dzięki pomysłowi Natalii Borek, była to fascynująca eksploracja zabytków związanych z rodziną von der Goltz.

zdjęcie: Michał Rogalski

Trasa obejmowała trzy przystanki – Kłębowiec (dawniej niemiecki Klausdorf), Karsibór (Keßburg) i Golce (Goltz), podczas których różni przewodnicy opowiadali o poszczególnych miejscach. Bogatą historią rodziny von der Goltz podzieliła się Karolina podczas eksploracji ruin zespołu pałacowego w Kłębowcu. Choć na teren ruin nie można wejść, można było zobaczyć dawne wejście do ogrodu, kaplicę ewangelicką i front pałacu, gdzie zachował się kartusz z herbem. W każdym punkcie grupa omawiała inny aspekt historii rodziny Goltzów, np. jej zaangażowanie w reformację i historie wpisane w jej herb. Karolina opowiadała także o zniszczeniach pałacu po wojnie.

Kolejnym punktem wycieczki był Karsibór, gdzie grupa miała okazję zwiedzić nowy kościół, w którym wykorzystano elementy starego, stojącego nieopodal, a ufundowanego przez rodzinę von der Goltz. Jest to dobry przykład splatania się dziedzictwa przedwojennego z nowym, w tym przypadku był to ołtarz kościelny. Ostatni przystanek w Golcach zakończył się na schodach kolejnej świątyni, remontowanego kościoła ze ścianami z muru pruskiego. Dodatkowo grupa została oprowadzona przez właściciela po młynie w Młyńskiej Dolinie, zapoznając się z historią tego miejsca i planami na przyszłość.

Zespół Spectral Recycling stara się nie tylko realizować naukowe aspekty naszego grantu, ale także angażować się w lokalne projekty i przybliżać lokalnym społecznościom fascynującą, często ukrytą historię dawnych niemieckich rzeczy pozostawionych po dawnych właścicielach. Mamy nadzieję, że już wkrótce będziemy mogli podzielić się z Państwem kolejnymi przykładami takiej współpracy.
 

Duch pogranicza przybywa do Pragi. Wykład otwarty Kariny Hoření w Centrum Badań nad Kulturą Popularną

11 czerwca 2024 r. Karina Hoření wygłosiła wykład dla szerszej publiczności w kawiarni Boršov w Pradze w Czechach. Jej prezentacja nosiła tytuł „Mity, duchy i skarby czeskiego pogranicza – perspektywa hauntologiczna” i zachęcała gości do ponownego przemyślenia utrwalonych narracji na temat czeskiego pogranicza i przesiedleń etnicznych Niemców. Karina została zaproszona przez Centrum Badań nad Kulturą Popularną, praską grupę naukowców zainteresowanych tematyką kultury popularnej jako ważnym czynnikiem wyobraźni społecznej, do zamknięcia tegorocznego cyklu wykładów zatytułowanych „Magiczny rok”. Pomimo słonecznej pogody wykład ten zgromadził szeroką publiczność, która dowiedziała się o jej badaniach terenowych w północnoczeskim mieście Liberec (dawniej niemiecki Reichenberg). Opowiadała ona na przykład, jak w okresie komunizmu wille niemieckojęzycznych przemysłowców zaadaptowano na sanatoria dla mas i dlaczego (obecnie opuszczone) można je interpretować jako duchy. W ramach wykładu Karina przedstawiła także historie kilku obiektów będących własnością wypędzonych Niemców oraz to, co myślą o nich obecni mieszkańcy miasteczka. Jak wynika z ożywionej dyskusji, wykład cieszył się dużym powodzeniem. Goście dzielili się własnymi historiami rodzinnymi, ale także dyskutowali o obecnym peryferyjnym statusie czeskiego pogranicza. Debata pokazała, że ​​temat wysiedleń jest aktualny także poza regionami powysiedleńczymi.

Karina Hoření podczas prezentacji, zdjęcie: Matěj Kliman
Karina Hoření podczas prezentacji, zdjęcie: Matěj Kliman

Nowy odcinek podcastu Czechostacja. Karolina Ćwiek-Rogalska o czeskim odrodzeniu narodowym

250 lat temu język czeski nie był powszechnie używany ani szanowany. Uważany był za język klas niższych, ciekawostkę etnograficzną. W imperium Habsburgów językiem wybieranym przez tych, którzy dążyli do sukcesu i awansu społecznego był język niemiecki. Ruch odrodzenia narodowego na przełomie XVIII i XIX w. zmienił status języka czeskiego. Ten ruch kulturalny i polityczny dążył do ożywienia nie tylko języka, ale także kultury, a w rezultacie stworzenia czeskiej tożsamości narodowej. Taki był temat nowego odcinka podcastu Czechostacji. Gospodarz, Jakub Medek, wraz z Karoliną Ćwiek-Rogalską, zagłębiają się w różne etapy odrodzenia, ze szczególnym uwzględnieniem czeskiej historii i kultury. Dotykają mniej znanych zagadnień, a także mistyfikacji i sporów o określenie czeskiej tożsamości. Przez cały odcinek przewija się także kwestia stosunków czesko-niemieckich. Analizując te tematy, podcast zapewnia słuchaczom głębsze zrozumienie złożoności i niuansów czeskiej historii i kultury.

Podcastu mogą Państwo posłuchać tutaj.

Nowy wpis blogowy (w języku polskim). Zdjęcie jako widmo. Impresja z badań terenowych

Fotografia jako sztuka widmontologiczna niesie ze sobą ideę uchwycenia i utrwalenia ulotnych chwil, wspomnień i emocji, które nawiedzają teraźniejszość. Podczas prac terenowych Karolina Ćwiek-Rogalska natknęła się w rodzinnym archiwum na fotografię, która przedstawiała poczucie tęsknoty, nieobecności i nostalgii. To wzbudziło jej zainteresowanie badaniem roli fotografii w dziedzictwie powysiedleńczym. Link do wpisu na blogu opisującego jej przemyślenia znajdą Państwo tutaj.

Projekt Goleniowskie Fotohistorie, w którym nasz zespół bierze udział, zgłębia wykorzystanie fotografii jako środka rekonstrukcji i utrwalania pamięci o wysiedlonych społecznościach, rzucającego światło na ich historię i tożsamość kulturową. Jeśli chcą Państwo dowiedzieć się więcej o projekcie, zachęcamy do odwiedzenia ich strony internetowej.

Zdjęcie jako widmo. Impresja z badań terenowych

[ENG, Polish version below] In a short impression, Karolina describes what can be the meaning behind photography as hauntological art. To do so, she focuses on a photograph she found during her fieldwork in one of the family archives. She also shows how photography is present in the research on the post-displacement heritage, especially in the Goleniowskie Fotohistorie project our team cooperates with.


Fotografia, którą trzymam w dłoniach, ma profesjonalnie odbarwione brzegi, które uwypuklają uchwyconą postać. Zdjęcie z jednej strony utrwala moment w czasie, z drugiej daje złudzenie optyczne – jakby przedstawiona na zdjęciu kobieta powoli znikała. To znikanie jest niespieszne, jakby się dopiero zaczynało. 

Znikają najpierw te partie ciała, na które i tak nie zwraca się uwagi, które zwyczajowo są tylko dodatkiem do twarzy, jak postument do popiersia. Liczy się przecież głównie twarz. To w końcu zdjęcie portretowe. Kobieta patrzy ze spokojem, włosy ułożone na żelazka, ślad po przedmiocie, którego nie ma – tak jak nie ma na zdjęciu aparatu ani fotografa – ale bez którego wszystko wyglądałoby inaczej. Może przed wizytą w atelier umówiła się w zakładzie fryzjerskim, może miała własne żelazka w domu, może czesała ją koleżanka, siostra, matka. Nie wiemy. Zdjęcie jak każdy przedmiot, z którym spotykamy się w trakcie naszych badań, prowokuje więcej pytań niż daje odpowiedzi.

Żelazko do włosów to szczególny przedmiot. Coś na kształt współczesnych prostownic i lokówek, nagrzewane tak, by nie spalić włosów, pozwalało na układanie ich w trwałe fale. Cud techniki fryzjerskiej, zaprezentowany po raz pierwszy w 1897 roku na paryskim Montmartre. Wiadomo, kto je wymyślił – Marcel Grateau, “król ondulacji”. Czesał gwiazdy epoki, aktorkę Jane Hading i tancerkę Josephine Baker, Europę ogarnęła obsesja fal. Na zdjęciu nie budzi wątpliwości, że włosy modelki ułożone są na żelazko. Zostawia określony kształt, który trudno z czymś pomylić. Fale trzymają się sztywno, błyszcząc lekko. Kobieta spokojnie patrzy prosto w obiektyw, wykrochmalony kołnierzyk przy ciemnej bluzce ledwie odstaje na karku, musiała wcześniej poprawić się, widocznie po uwagach fotografa ułożenie szyi sprawiło, że z tyłu koszuli uformowała się lekka fałdka. Staranna poza sprawia, że eleganckie ubranie zastyga na wieczność w nieprawidłowym fasonie.

Nie wiemy, czy żelazko do włosów, którym ułożono jej fryzurę, to jedno z tych pochodzących z wytwórni przyborów fryzjerskich Leona Pelleray’a. Czy mogły dotrzeć aż tak daleko – zdjęcie wykonano w dzisiejszej Białorusi i stamtąd przyjechało w nowe granice Polski po 1945 roku. Znalazło się w albumie na Pomorzu Środkowym. Osoby, które musiały opuścić swoje domy rodzinne za dzisiejszą wschodnią granicą, nazywano “repatriantami”, ukrywając w ten sposób fakt, że nie wracały one do ojczyzny, ale traciły tę, która na wschodzie znalazła się w granicach Związku Radzieckiego. Mowa o ponad 1,5 miliona osób, a “repatriacje” oficjalnie zakończono dopiero w końcu lat 50. “Repatrianci”, przybywający z Wileńszczyzny, Grodzieńszczyzny, Wołynia i innych regionów położonych na wschodzie, stanowili jedną z grup, która zasiedlała tzw. Ziemie Odzyskane od 1945 roku.

Na fotografii nie tylko brakuje przedmiotów, które posłużyły do jej wykonania. Kiedy odwracam je, żeby zobaczyć, co znajduje się na rewersie, znajduję zapisane zdecydowanym charakterem pisma ołówkiem słowa “kto to jest?”.

fot. Karolina Ćwiek-Rogalska, luty 2024

Być może nic tak dobrze nie oddaje widmowego charakteru zdjęć jak właśnie to proste zdanie na rewersie. Fotografia sama w sobie jest sztuką widmontologiczną. Z jednej strony utrwala jakiś obraz, z drugiej daje tylko złudzenie pamięci. Bo kiedy zabraknie kogoś, kto wie, kogo sfotografowano – albo pamięć tej osoby ulotni się – to utrwalenie jest tylko pozorne. Kto jest na zdjęciu? Czy kobieta, którą widzimy, to krewna czy koleżanka? Zdjęcie pochodzi sprzed wojny czy jest tylko wykonane w nieco archaicznej technice? Przyjechało wraz z rodziną “repatriantów”, czy zostało przysłane?

Domowe archiwa pełne są takich zdjęć. Utrwalona na pozór pamięć trwa w materialnym kształcie, niosąc ze sobą nie fakty, a wyobrażenia. To konkretne zdjęcie nie opowiada historii kobiety, którą na nim uwieczniono, mówi więcej o nieciągłości i wybiórczości domowych archiwów. Niejednokrotnie w trakcie rozmów w terenie, oglądając wspólnie zdjęcia słyszymy, że może przydałoby się spisać, kto na nich jest, póki ktoś jeszcze pamięta. Fotografia sama z siebie nie jest wystarczającym nośnikiem pamięci, raczej pożywką dla wyobraźni i domysłów. Zatrzymuje krótki moment w czasie, ale bez opisu pozostaje tylko mglistym utrwaleniem nie wiadomo kogo, nie wiadomo gdzie.

Co stało się z żelazkiem, którym nieznana kobieta ze zdjęcia ułożyła włosy? Gdzie jest aparat, którym wykonano fotografię? Tego się już nie dowiemy. Ale samo zdjęcie staje się przedmiotem pochodzącym z określonego momentu w czasie, interpretowanym na nowo, najpierw przy opisie, potem w trakcie przeglądania rodzinnego albumu i wreszcie wtedy, kiedy pytanie o nie zada badaczka. Towarzysząc fotografii nie jesteśmy więc sami. Wspólnie zastanawiamy się – cytując opis na rewersie – “kto to jest?”.

Dlatego tak ważne w naszych badaniach są historie przedmiotów. Te zapamiętane, te wytworzone i te domyślone. Dzięki nim możemy wspólnie się zastanowić, jaką rolę odgrywały przedmioty pozostawione przez poprzednich mieszkańców w nowych miejscach zamieszkania. Przywołany duch nie może bowiem mówić sam – potrzebuje pomocy medium. Tym medium może być osoba, która pamięta, może też być ta, która podsunie pomysł: nie tylko na to, kogo przedstawia zdjęcie, ale też gdzie szukać odpowiedzi. Mogą to być także ci, którzy nie przechowują już wspomnień, a wyłącznie domyślają się, kogo przedstawia fotografia.

Fot. Marian Dałkiewicz, kolekcja “Goleniowskie Fotohistorie”. Zdjęcie dzięki uprzejmości Anny Obszyńskiej

Czasem tym medium może być badaczka czy badacz, ale często są to najbliżsi, rodzina czy sąsiedzi, członkowie lokalnej wspólnoty. Takie podejście jest obecne chociażby w projekcie Goleniowskie Fotohistorie, z którym współpracujemy. Znalezione negatywy i kolekcja zdjęć wykonanych w powojennym Goleniowie przez miejscowego fotografa Mariana Dałkiewicza są nie tylko źródłem dotyczącym historii miasta. To także praca w wywoływanie duchów: kto może pamiętać albo chociaż kojarzyć postaci ze zdjęć? Kim były, czym się zajmowały, którymi ścieżkami przemierzały tę przestrzeń miasta, po której spacerują dzisiejsi mieszkańcy?

Karolina Ćwiek-Rogalska

Sprawdź innych autorów
  • Angelika Zanki
  • reddog